sobota, 24 marca 2012

ROZDZIAŁ 6


Obudziłam się z wielkim bólem głowy i w jakimś łóżku. Kompletnie nic nie pamiętałam. Miałam na sobie ciuchy - na szczęście. Nagle do pokoju wszedł Harry. Zrobiłam się czerwona.
-Nie bój się do niczego nie doszło. Musiałaś gdzieś spać. - uśmiechnął się.
-Aha. A gdzie Kimberlly? - spytałam
-Z Zaynem jest. Spokojnie. - powiedział przyjaźnie loczek i chciał mnie przytulic, ale wstałam z łóżka i zaczęłam się ogarniać.
-Gdzie jest łazienka? - spytałam grzecznie.
-Skorzystaj z mojej. - wskazał mi na białe drzwi. - A masz jeszcze ręczniki. - powiedział i wyszedł.
Poszłam więc i wzięłam szybki prysznic. Zorientowałam się, że nie wzięłam torby z rzeczami. Nie miałam pojęcia gdzie jest. Wytarłam się i zawinęłam w biały ręcznik. Szukałam jej w pokoju Harrego, ale jej nie było. Zmuszona wyszłam z pokoju i zeszłam do salonu. Harry wypluł aż picie, a Louis popatrzył na mnie dziwnie i przytulił Eleonor.
-Eee, nie widzieliście mojej torby? - spytałam głupio.
-Położyłam Ci ją na przedpokoju. - uśmiechnęła się El.
Odwzajemniłam uśmiech, bo nic do niej nie miałam. Poszłam po torbę i wróciłam do łazienki. Ubrałam się i nawet się nie malowałam, bo mi się nie chciało. Poszłam do kuchni gdzie siedzieli wszyscy oprócz Kim i Zayna.
-Ładnie wyglądasz. - powiedział Lou, a ja nic na to nie odpowiedziałam.
-Zjesz coś? - spytał Harry.
-Macie jakieś owoce? - odparłam.
-No tak, a jakie konkretnie chcesz? - powiedział Loczek.
-Obojętnie. A i jeszcze jakiś jogurt.
Harry dał mi owoce i jogurt naturalny i zaczęłam robić sobie sałatkę.
-Nie możesz zjeść grzanki? - zapytał Nialler.
-Rano zawsze jadam jakieś sałatki owocowe. A grzanki jadam rzadko. - zaśmiałam się.
-Dlaczego niby? - wszyscy zrobili wielkie oczy.
-Eee no bo na diecie jestem od dobrych dwóch lat.
-Nie no załamałem się. - odparł Niall, a ja zaczęłam się śmiać.
-A tak jakoś się przyzwyczaiłam. No, ale niestety od czasu do czasu palę i piję.
-Ty palisz? - spytał Harry.
-Tak, ale rzadko i gdy jestem na prawdę zestresowana, albo wkurzona. Dobra nie będę wam się zwierzać co robię, a czego nie. - zabrałam się za mieszanie i moja sałatka była gotowa. Zaczęłam jeść i wszyscy zaczęli o czymś gadać. Nagle Eleonor się do mnie odezwała:
-Masz bardzo ładne paznokcie. Gdzie je robisz?
-Dziękuję, kiedyś miałam ładniejsze, bo dłuższe, ale nie ważne. Sama sobie robię.
-Jejku na serio ?! Masz talent! Zrobiłabyś mi? Oczywiście zapłaciłabym.
-Eee, nie no płacić nie musisz, gorzej czy znajdę czas. Chyba, że teraz nie masz nic do roboty to możemy iść do mnie.
-Na prawdę? Jejku będę Ci wdzięczna.
Zaczęłyśmy się zbierać do wyjścia i pojechałyśmy jej samochodem do mojego mieszkania. Cały czas paplała, a ja jej już nie mogłam słuchać.
-Przepraszam, że jestem niegrzeczna, ale zamilcz na chwilę. Boli mnie głowa. - odparłam.
-Jasne. - uśmiechnęła się i już się nie odzywała.
Gdy weszłyśmy do mojego mieszkania był tam spory syf. Nie przejmowałam się tym.
-Jeeej. Jesteś taka sama jak Louis. On też jest bałaganiarzem. - powiedziała.
-A przeszkadza Ci to? - spytałam i zaczęłam wyciągać potrzebne rzeczy.
-Nie, nie. Tylko Lou mi cały czas o Tobie opowiada jaka Ty jesteś wspaniała, że jesteście identyczni.
-Oo za to on mi o Tobie słowem nie pisnął. - byłam szczera. -Ale ciesze się, że jest szczęśliwy.
Kazałam jej usiąść i pokazałam jej album z moimi wzorami.
-Ale masz wybór. Nie wiem na co się zdecydować. - powiedziała.
-A może chcesz coś czego tutaj nie ma? Nie wiem jakąś swoją koncepcję. - powiedziałam.
-Hmm... Wiem! Marchewki! I na jednej napiszesz L na drugiej O i tak aż powstanie Louis.
-No okej. - powiedziałam i zabrałam się do pracy.
Eleonor cały czas paplała, a ja jej grzecznie słuchałam. W pewnym momencie zapytała:
-Dlaczego Ty właściwie nie jesteś z Louisem?
-Bo on ma Ciebie. - odparłam.
-No, ale wcześniej się świetnie dogadywaliście i w ogóle.
-Nie wiesz jak było między nami wcześniej i jak jest teraz. Nie jesteśmy razem i tyle. - zakończyłam stanowczo temat.
-Aha. - powiedziała i na szczęście siedziała cicho.
Efekt końcowy był nieziemski. Musiałam aż zrobić zdjęcie do mojego albumu.
-Dziękuję, ile płacę? - zapytała.
-Nie żartuj. Nic. - zaśmiałam się.
-Na pewno?
-Tak. - uśmiechnęłam się.
-Dobra to idę pochwalić się Lou. Pa. - pocałowała mnie w policzek i wyszła.
Zostałam sama w domu i dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że jednak Louie nie jest mi tak bardzo obojętny jak myślałam ...
-----------------------------------------
Dziś dwa z racji tego, że jest weekend.
Miłego czytania, mam nadzieję, że Wam się spodoba.
Zapraszam również na mojego

kissonme

xx

2 komentarze: