wtorek, 27 listopada 2012

THANKS ! ♥

DZIĘKUJĘ ZA PONAD 10 TYSIĘCY WYŚWIETLEŃ,  ALE OCZYWIŚCIE NIE OBRAZIŁABYM SIĘ, GDYBY BYŁO WIĘCEJ KOMENTARZY!
KOCHAM WAS

kissonme

xx

środa, 21 listopada 2012

ROZDZIAŁ 58

-Hej Macy, jesteś zajęta? - zadzwoniłam do koleżanki ze studiów.
-Cześć, właściwie nie. A co proponujesz? - zaśmiała się.
-Nie wiem, może wspólny obiad?
-Jasne, gdzie? - zgodziła się od razu.
-Hmm.. w Bradstix? - spytałam.
-Okej. Za godzinę widzimy się na miejscu, do zobaczenia. - odpowiedziała rozradowana koleżanka.
-Pa. - rozłączyłam się i zaczęłam się zbierać. Nici z mojego dnia lenia. Nie chciałam być w domu, bo czułam się nieco niezręcznie.
Poszłam do łazienki ogarnąć włosy, zrobiłam delikatny makijaż, a potem ubrałam się w rurki i białą bluzkę. Na to cukierkowy sweter, bo mimo że był lipiec, było chłodno. Założyłam swoje wysokie szpilki i byłam gotowa do wyjścia. Miałam dwadzieścia minut, aby dotrzeć na miejsce.
-Wychodzę. - powiedziałam do Louisa.
-Gdzie? - spytał.
-Umówiłam się z Macy na obiad. Coś jeszcze chcesz wiedzieć? - powiedziałam oschle.
-Możesz z nami pogadać? - głos zabrała Kim.
-To szybko, bo spieszę się. - usiadłam na fotelu, na przeciwko nich.
-Przestań zachowywać się jak rozkapryszona dziewczynka i żyj dalej. To, że Louis Cię zdradził to nie koniec świata, żyje się dalej. - powiedziała przyjaciółka, chociaż nie wiem czy chcę się z nią dalej przyjaźnić.
-O proszę, jakaś Ty odważna. No brawo, brawo. - zadrwiłam. - A jak Ty byś się czuła, gdyby Zayn Cię zdradzał, każdy o tym wie, tylko nie Ty. No słucham? - popatrzyłam ze złością w jej oczy. Nie wiedziała co powiedzieć  z resztą jak każdy.
-Tak myślałam, jeżeli to wszystko to już wyjdę. - wstałam, ale oczywiście ktoś musiał mnie znowu zatrzymać.
-Nie złość się na nich, to ja zawiniłem. - powiedział Louis.
-O proszę jak szlachetnie. - roześmiałam się. - Weźcie się już nie pogrążajcie, bo to co robicie jest żałosne. Koniec naszej przyjaźni, chociaż tak naprawdę nie wiem czy się przyjaźniliśmy. Przyjaciele nie postępują tak jak wy. - zmierzyłam ich pogardliwie. - Tak wiem, jestem suką, ale wybaczcie, taka moja natura. Miłego dnia i jak to mówi Paris Hilton, do zobaczenia nigdy. - wyszłam z domu z uśmiechem na twarzy, lecz w środku nie czułam się tak dobrze. Brakowało mi krzyków Harrego, że Louis go zdradza, Nialla, który wiecznie był głodny, Liama, który zawsze służył mi pomocą, Zayna, który mimo pozorów, był kochanym przyjacielem, gdy miałam zły dzień to na nim mogłam wyładować swoją złość lub wypłakać się. Kim poznałam jak tu przyjechałam, nie sądziłam, że połączy nas taka więź. Louis mój wymarzony mąż, którego na samym początku nienawidziłam. Nie chciałam przekreślić jednym incydentem tylu wspaniałych lat, ale chyba było za późno..

poniedziałek, 19 listopada 2012

ROZDZIAŁ 57


-Zostaniesz przez jakieś kilka dni z dziadkami, okej? - powiedziałam do Leah.
-A czemu mnie zostawiasz? - przytuliła się do mnie córka.
-Muszę porozmawiać z tatą. - pogłaskałam ją po jej jasnobrązowych włosach.
-Ale nie rozwiedziecie się? - spytała.
-Nie, oczywiście, że nie, kochanie. - ucałowałam ją.
-Nie długo po Ciebie przyjedziemy razem z Tatą. - uśmiechnęłam się.
-Naprawdę? - mała bardziej mnie przytuliła.
-Tak. - uśmiechnęłam się. - A teraz muszę już jechać z dziadkiem na lotnisko.
Ciężko mi było zostawić Leah, ale czułam, że jeżeli tego nie zrobię, nigdy nie porozmawiam z Lou. Gdy mała jest w domu, zajmuję się nią i coraz bardziej złoszczę się na Louisa. Chcę w końcu wszystko wyjaśnić i jako tako rozmawiać z nim.
***
W Londynie jak zwykle było mnóstwo osób, jeszcze nie mogłam znaleźć swojej walizki. W końcu dotarłam do domu, oczywiście Lou wiedział o moim powrocie i przyjechał po mnie. Mimo że prosiłam go o to, aby wrócił w trasę, nie zrobił tego. Całą drogę nie odzywaliśmy się do siebie. W domu każde z nas poszło do innych pokoi. Nie wiem dlaczego, nie umiałam zacząć rozmowy. Stanęłam przed lustrem w naszej sypialni i lekko podniosłam koszulkę, odsłaniając brzuch. Przejechałam dłonią po skórze, ciąża była coraz bardziej widoczna, a rozwiązanie zbliżało się wielkimi krokami. Nie wiem jak to będzie... Dlaczego wszystko jest takie trudne?
Położyłam się do łóżka, ciężko mi było spać. Zamknęłam oczy i udawałam, że śnię. Nagle poczułam Louisa, który położył się obok mnie. Zrobił coś, czego bym się nie spodziewała. Położył rękę na moim brzuchu i zaczął mówić:
-Nawet nie wiesz jak bardzo Cię kocham. Żałuję bardzo tego, co zrobiłem. Tobie, dzieciakom. To zabawne, że mówię już do Ciebie od tylu nocy, a Ty nadal o tym nie wiesz. Śpij dobrze, kocham Cię. - pocałował mnie w policzek i obrócił się do mnie plecami. Zrobiłam coś czego bym się nie spodziewała. Obróciłam się do niego i mocno go przytuliłam. Tak spaliśmy już do rana..
***
Wstałam później niż zwykle. Zeszłam do kuchni, Louis siedział z kawą i czytał gazetę.
-Słyszałam co mówiłeś wczoraj do mnie. - powiedziałam cicho i usiadłam na przeciwko niego.
On nic nie powiedział tylko złapał moją dłoń. Zabrałam ją.
-Ja naprawdę Cię kocham, ale minie sporo czasu zanim Ci wybaczę. Chciałam zostawić Leah, żeby nie czuła się winna, dlaczego mamy taki stosunek do Ciebie, chciałam z Tobą porozmawiać  ale teraz widzę, że jest jeszcze ciężej niż sądziłam. Louis jak tak nie umiem. Jeżeli to się nie zmieni chyba...
-Nie kończ. - przerwał mi. - Wiem co chcesz powiedzieć i nie pozwolę na to. - wstał i wyszedł z kuchni.
Zrobiłam sobie śniadanie i poszłam do salonu oglądać telewizję. Postanowiłam, że będę miała dziś dzień lenia. Ktoś zadzwonił do drzwi. Nie chętnie zwlekłam się z kanapy i poszłam otworzyć. Zdziwiłam się, gdy zobaczyłam chłopaków i Kimberlly.
-Cześć Ems! - chcieli mnie przytulic, ale się odsunęłam.
-Co tu robicie? - wpuściłam ich do środka.
-Mamy dwa dni wolnego, postanowiliśmy Was odwiedzić. - odpowiedział Harry.
-Louis do Ciebie! - krzyknęłam i pokierowałam się do kuchni i wyciągnęłam z lodówki lody, ogórki kiszone, bitą śmietanę i chipsy.
Kim była smutna, ale nie umiałam jej wybaczyć, że nawet ona, bojowa i zawsze szczera, zataiła przede mną fakt, że Louis mnie zdradza.
-Cześć! - uśmiechnął się mój mąż i przywitał się z przyjaciółmi. Wycofałam się na górę.
-Nie zostaniesz z nami? - spytał Zayn.
-Nie koniecznie. - odburknęłam i pokierowałam się na górę. Byłam zła, że tu przyjechali. Włączyłam sobie jakiś film i jadłam te kaloryczne rzeczy. Musiałam się jakoś odstresować.

sobota, 10 listopada 2012

ROZDZIAŁ 56


Moi rodzice byli wniebowzięci, że przyleciałam z Leah. Tak rzadko się widujemy, a oni tak bardzo kochają i mnie i wnuczkę.
-Pięknie wyglądasz. - powiedziała moja mama. Każdego dnia bardzo mi jej brakowało.
Z lotniska pojechaliśmy od razu do domu.
-A czemu Louis z wami nie przyleciał? - spytał mój Tata.
-Jest w trasie. - odpowiedziałam
-Ile tym razem? - spytała mama.
-Trzy miesiące. - uśmiechnęłam się blado.
-Leah, weź dziadka i naucz go grać może w jakieś gry, co?  Ja tu porozmawiam z mamą. - powiedziała babcia do Leah.
-Dobra dziadek, chodź idziemy. - powiedziała hardo córka i już ich nie było. Mimo że mieszkaliśmy w Anglii, pięknie mówiła po polsku. Musiałam ją w końcu nauczyć.
-Mów teraz co się dzieje. - mama usiadła na przeciwko mnie i popatrzyła mi w oczy. Przed nią nic nie dało się ukryć.
-Louis mnie zdradził. - wyszeptałam cicho. Było mi tak wstyd. Czułam się okropnie z tą myślą, że nie mogłam zaspokoić własnego męża.
-Jak to? Nie, to nie możliwe.. - powiedziała.
-Mamo, sama go przyłapałam. Leah do mnie zadzwoniła z trasy, że tata się dziwnie przytula z ciocią Anną. Poleciałam do nich i ich nakryłam.
-A jego przyjaciele? Nie widzieli nic? - patrzyła na mnie zdziwionymi oczami.
-Wiedzieli o wszystkim, ale mieli nadzieję, że on to zakończy zanim się dowiem. Mam do nich żal i nie odzywamy się do siebie, to znaczy ja z nimi nie rozmawiam. - po moim policzku spłynęły łzy niczym grochy.
-Nie mogę w to uwierzyć. Przecież Louis to taki dobry chłopak. - wstała i podeszła do okna.
-Mamo, tylko nie mów nic tacie, proszę. - przytuliłam się do niej od tyłu.
-Dobrze dziecko, dobrze. - słyszałam, że jej głos się łamie.
-Nie płacz.
-Jak mam nie płakać, jak moje jedyne dziecko tak cierpi. - złapała moją twarz w swoje delikatne ręce.
-Dam radę.
-Rozwiedziecie się? - wiedziałam, że moja rodzicielka o to zapyta.
-Nie. Nie chcę, aby dzieci wychowywały się w rozbitej rodzinie. - spuściłam głowę w dół.
-No masz rację, skarbie. - pogłaskała mnie. - Ale zaraz, dzieci? - zrobiła wielkie oczy.
-Z tego wszystkiego nie powiedziałam Ci. Jestem w ciąży. - uśmiechnęłam się.
-Który to miesiąc? - spytała.
-Prawie czwarty.
-Skarbie, tak bardzo się cieszę. - uściskała mnie mocno, a po chwili głaskała mnie bo brzuchu. - No widać  że taki okrąglejszy. - zaśmiała się.
-No, już nie dopinam się w niektóre spodnie. - dobry humor zaczął mi powracać.
Rozmawiałam z mamą do późnej nocy. W międzyczasie przyszedł Tata z Leah i dopytywał się o ciążę, bo moja latorośl mu powiedziała, a on nie chciał uwierzyć  Oczywiście, gdy to potwierdziłam nie obeszło się bez gratulacji. Może jakoś przeboleję tę zdradę i uda nam się z Louisem stworzyć fajną rodzinę? Sama nie wiem..
-------------------
Tak jak już powiedziałam, nie mam czasu dodawać więcej rozdziałów, a tym bardziej codziennie. Jestem w pierwszej klasie liceum i mam dużo nauki, więc jak Wam się nie podoba to nie czytajcie mojego bloga. I tyle. Bo nauka i rodzina są dla mnie najważniejsze. Dziś pożegnałam się z Tatą, więc jak dojdę do siebie to postaram się coś jeszcze wrzucić. Na razie jestem w cholernym dołku psychicznym. Wybaczcie.

kissonme

xx

DRODZY CZYTELNICY

Wiem, że nie piszę często, ale ja naprawdę nie mam jak. Ktoś napisał, żebym się nie usprawiedliwiała Tatą i wiem, że moja reakcja jest naganna, ale taka jestem. Jeżeli nie potraficie zrozumieć  że mam trudną sytuację rodzinną to trudno. Nie będę pisała w ogóle. Zadecydujcie Wy..

kissonme

xx

sobota, 3 listopada 2012

ROZDZIAŁ 55


Leah była w przedszkolu, a ja siedziałam w domu z Louisem. Unikałam go jak ognia. Gdyby nie było dzieci rozwiodłabym się z nim, ale nie chcę być wyrodną matką. Zrozumiałam to, gdy miało dojść do naszego rozwodu. Nie chcę tego, kocham go, ale czuję taką barierę, przez którą nie mogę się przebić. To okropne.
Stałam w łazience i podciągnęłam koszulkę. Mój brzuch już nie był płaski, ale też nie był jakoś specjalnie wielki, przecież to dopiero połowa drugiego miesiąca. Pogłaskałam go i patrzyłam przez chwilę w lustro. Nagle spojrzałam na mój lewy nadgarstek  Był cały od blizn. Pamiętam jak kiedyś Leah zapytała co to jest. Powiedziałam, że poparzyłam się kiedyś przy doświadczeniu chemicznym, lecz gdy będzie starsza pewnie będę musiała powiedzieć jej prawdę.
Zajrzałam do dolnej szafki i wygrzebałam coś z mojej kosmetyczki. Jak mi tego brakowało. Obejrzałam ją z jednej i z drugiej strony. Była taka błyszcząca, taka czysta. Przyłożyłam ją do ręki. Wahałam się, ale tylko przez chwilę. Przejechałam po nadgarstku pierwszy, drugi, piąty raz. Odzyskałam ulgę, której tak bardzo mi brakowało. Krew spływała po moich palcach.
-Co Ty robisz? - z "zajęcia" wyrwał mnie głos Louisa.
-Nic. - powiedziałam szybko i wyszłam z łazienki.
-Ems, tu jest krew, co Ci się stało? - zaczął krzyczeć po całym domu.
-Nic, to z zęba. - skłamałam.
-Nie kłam. Emilly! - krzyczał, a ja starałam się gdzieś ukryć, bo co miałam zrobić.
-Zostaw mnie. - warknęłam, gdy staliśmy na przeciwko siebie.
-Pokaż mi lewą rękę. - powiedział spokojnie.
-Po co?
-Jeżeli nie masz nic do ukrycia to mi ją pokaż.
-Nie będę Ci nic pokazywać. - byłam cholernie pyskata.
Podszedł do mnie i jednym zwinnym ruchem zobaczył moją rękę. Nie pocięłam się głęboko. Nie chciałam się zabić. Chciałam po prostu poczuć ból, który przynosi mi ulgę.
-Przepraszam Cię. - jego głos się załamał.
-Co Ty do mnie mówisz? - zdziwiłam się.
-Gdyby nie ja nie powróciłabyś do tego. Ems opamiętaj się, masz w sobie nasze dziecko.
-Teraz Ci się dziecko przypomniało? A gdzie byłeś jak pieprzyłeś się z Anną?! No pytam się gdzie?! - zaczęłam uderzać w jego klatkę piersiową pięściami.
-Uspokój się. - trzymał mi ręce, bolało na lewej.
-Nie! Nienawidzę Cię! - zaczęły mi spływać łzy. - Rozumiesz, nienawidzę Cię, zniszczyłeś mi życie, jesteś ohydnym kłamcą, wszyscy nimi jesteście. - zaczęłam dosłownie wyć. Nienawidziłam tego.
-Spokojnie. - Louis mówił do mnie jak do małego dziecka i trzymał mnie mocno w swoich ramionach. Nie miałam siły dłużej z nim walczyć i po raz pierwszy od tego okropnego dnia dałam mu się przytulic  Wypłakałam się, zrobiło mi się lepiej.
-Już? - popatrzył mi głęboko w oczy.
-Tak. - zaciągnęłam nosem.
-Nie rób tego więcej, proszę.
-Nie zrobię. - wiedziałam, że mu na mnie zależy. - Ale tylko ze względu na dzieci.
-Rozumiem. - spuścił głowę, a ja wyswobodziłam się z jego ramion.
-Wiesz co? Możesz wrócić w trasę, ja pojadę z Leah do Polski.
-Po co? Przecież masz tu wszystko.
-Bo chcę od Ciebie odpocząć. - odparłam i poszłam do pokoju.
Zaczęłam pakować walizki, chciałam wyjść z tego domu i już nigdy tam nie wracać.
-Już chcesz lecieć?
-Zaraz nam zabukuję bilety. Najpóźniej za dwa dni wylecimy. - powiedziałam.
-Pamiętaj, że Cię kocham i nigdy nie przestanę. - szepnął, a mi się cholernie ciepło zrobiło na sercu, ale jednocześnie zabolało. Zawsze tak mówiliśmy, gdy jedno z nas było obrażone na drugiego. Dlaczego w moim życiu wszystko musi się sypać?
----------------
Pytacie kiedy rozdziały, a ja naprawdę nie jestem jasnowidzem i nie wiem kiedy je napiszę. Ponadto nie mam nawet czasu, każdą wolną chwilę spędzam teraz z Tatą, który przyjechał zaledwie na tydzień, a nie widziałam go ponad pół roku i zobaczę go prawdopodobnie za rok, więc wybaczcie, ale rodzina zawsze była dla mnie najważniejsza. Poza tym, mam cholernie dużo nauki, zaległości jakie mi się nazbierały podczas pobytu w szpitalu i bieżące.
Przepraszam.

kissonme

xx