tag:blogger.com,1999:blog-34639480460568287022023-11-16T17:04:46.865+01:00bo marzenia się spełniająkissonmehttp://www.blogger.com/profile/05822236592283211333noreply@blogger.comBlogger92125tag:blogger.com,1999:blog-3463948046056828702.post-9112332845747794562013-03-20T19:10:00.004+01:002013-03-20T19:21:23.437+01:00EPILOG<br />
<div class="MsoNormal">
-Usiądź. – wskazałam Louisowi wózek inwalidzki. <br />
-Przecież umiem chodzić. – prychnął.<br />
-Wiem przecież, ale jesteś za słaby, nie marudź, tylko siadaj. – zganiłam go. <br />
-Okej. – odpowiedział i po chwili jechaliśmy na oddział ginekologiczny. <br />
Ja też jeszcze leżałam w szpitalu, ale ubłagałam pielęgniarki, abym to ja mogła
zabrać Louisa do dzieci. <br />
-Wszyscy się tak na mnie dziwnie patrzą. – stwierdził.<br />
-Wiesz, nie codziennie widzi się Louisa Tomlinsona w piżamie i lekko nieogolonego.
– odparłam.<br />
-W sumie też fakt, ale to też żadna ciekawostka. – powiedział.<br />
-Wiesz ile tu fanek krzyczało? Co ja gadam, do tej pory stoją od szpitalem.
Wczoraj wyszłam do nich, nie robiłam zdjęć, ale pewnie już krąży po sieci
fotka, w piżamie. <br />
-Pewnie tak. – zaśmiał się Lou. – Daleko jeszcze?<br />
-Marudzisz gorzej niż Leah. – zganiłam go.<br />
-No co? Nie mogę doczekać się, aż zobaczę swoje dzieci! <br />
-No dobra, rozumiem tę Twoją ekscytację. Zaraz będziemy. <br />
Przejechaliśmy jeszcze przez oddział kardiologiczny i byliśmy na miejscu.
Wjechaliśmy do sali, w której znajdowali się nasi synowie. Obaj byli
podłączeni do kilku aparatur, bo mieli problemy z oddychaniem, jak to
wcześniaki. Lekarze mówią, że nie długo pozbędą się tych kabli. <br />
-Boże, jacy oni mali. – powiedział mój mąż. <br />
-Jak na wcześniaków źle nie jest. Harry waży 2100 gram, a Daniel 1900. <br />
-Śliczne wybrałaś imiona. Boże, jak ja żałuję, że nie mogłam być przy ciąży. –
posmutniał. <br />
-Byłeś cały czas. Mówiłam Ci o każdym USG, kładłam rękę na brzuchu, gdy zaczęli
kopać. Uwierz mi, dawali czadu. – zaśmiałam się.<br />
-Mogę ich dotknąć? – popatrzył na mnie.<br />
-To także Twoje dzieci, nie pytaj mnie o to. – pogłaskałam go po policzku. <br />
Louis powoli włożył rękę przez jeden z otworów. Pogłaskał Daniela, tego młodszego
o całe pół godziny.<br />
-Jacy oni są podobni. – tym razem zaczął głaskać Harrego. <br />
-Yhym. – uśmiechnęłam się. – A jacy silni. Mają to po Tobie. <br />
-Ty też jesteś wytrzymała. – odparł.<br />
-Wiem, ale nie tak jak Ty. Louis, gdyby Ci się coś wtedy stało, gdybyś Ty… -
jąkałam się.<br />
-Nie kończ, nic mi już nie jest, niedługo znowu będę w domu i będziemy
wychowywać nasze dzieci. <br />
-Pamiętasz jak rodziła się Leah? - zmieniłam temat. <br />
-Tak. – zaśmiał się. – Twoją nadąsaną minę, gdy przyjechałem do szpitala. - Znowu
przegapiłem poród! Obiecuję, że na następnym będę. <br />
-A będzie następny? – zaśmiałam się.<br />
-A nie?! Przecież musimy mieć liczną rodziną.<br />
-Nie sądzisz, że czwórka dzieci to już wystarczająco dużo? Nie chcę być jak
worek treningowy. Teraz mam już kilka rozstępów. – posmutniałam.<br />
-Dla mnie zawsze będziesz piękna. – powiedział i objął mnie w biodrach. <br />
-Yhym, ciekawe co powiesz za dwadzieścia lat, gdy będę już stara.<br />
-My nigdy nie będziemy starzy! – zaśmiał się. - Z resztą, jesteś najważniejsza,
razem z dzieciakami. <br />
-Ty też. – pocałowałam go w usta. <br />
-Kocham Cię. – szepnął.<br />
-Ja Ciebie też. Zawsze i na zawsze. – oparłam głowę o jego głowę i razem podziwialiśmy nasze wspaniałe dzieci. </div>
<div class="MsoNormal">
----------------------------</div>
<div class="MsoNormal">
Tego to się chyba nikt nie spodziewał. Dziś mija dokładnie rok odkąd zaczęłam pisać to opowiadanie. Dokładnie <b>20 marca 2012 </b>o godzinie <b>21:31</b>. Muszę Wam przyznać, że z ciężkim sercem napisałam ten epilog, ale wszystko się kiedyś kończy i trzeba żyć dalej. To był najpiękniejszy rok jaki mogłam przeżyć. <br />
Do tej pory liczba wyświetleń tego bloga wynosi: <b>16944</b><br />
Liczba komentarzy od Was: <b>217</b><br />
Mój blog był wyświetlany w <b>Polsce, Francji, Rosji, Niemczech,</b> <b>Stanach Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Izraelu, Norwegii, Hiszpanii, Litwie.</b><br />
Dzięki temu opowiadaniu poznałam <b>Oliwię</b>, którą kocham całym sercem i wiem, że mogę jej zawsze zaufać, powiedzieć o wszystkim co mnie trapi, mimo tego, że czasami jestem strasznie dla niej niedobra.<br />
<b>unromanticgirl </b>też chciałam podziękować, komentowała każde moje wypociny. Dziękuję skarbie <3</div>
<div class="MsoNormal">
I chcę podziękować każdej z Was, z osobna. Jesteście wspaniałe. Życzę Wam, abyście dążyły do celu, dalej miały marzenia, bo one prędzej czy później się spełnią.<br />
Kocham Was i jeszcze raz dziękuję za najwspanialszy rok w życiu,</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<b>Wasza </b></div>
<div class="MsoNormal">
<b><br /></b></div>
<div class="MsoNormal">
<b>kissonme</b></div>
<div class="MsoNormal">
<b><br /></b></div>
<div class="MsoNormal">
<b>xx</b></div>
kissonmehttp://www.blogger.com/profile/05822236592283211333noreply@blogger.com23tag:blogger.com,1999:blog-3463948046056828702.post-52477633264096794242013-03-18T19:33:00.003+01:002013-03-18T19:33:54.663+01:00ROZDZIAŁ 69<br />
<div class="MsoNormal">
-Skarbie powinnaś odpocząć. – powiedziała teściowa.<br />
-Mamo, dam radę. – uśmiechnęłam się i nadal trzymałam męża za rękę. <br />
-To już siódmy miesiąc. <br />
-Wiem, ale przecież to nic takiego. – uśmiechnęłam się.<br />
-Ginekolog powiedział, że teraz powinnaś się oszczędzać. Za tydzień i tak
będziesz rodzić. – „pocieszyła” mnie.<br />
-Tak mamo, ale to jeszcze tydzień, nie sądzę, abym urodziła wcześniej. Z resztą
nic nie robię, siedzę po prostu. Zaraz i tak uciekam do domu, muszę pomóc mamię
przy Leah i Matthew. – uśmiechnęłam się i wstałam.<br />
-Ja tu jeszcze posiedzę. – Jay uprzedziła mnie, przed zadaniem pytania.<br />
-Dobrze. Czekaj mam nagrane na iPad’dzie bicia serduszka maluchów. Włożę Louisowi do uszu, niech posłucha. –
zaczęłam grzebać w torebce. <br />Ustawiłam odpowiednio wszystko i założyłam słuchawki mężowi. Cały czas leżał bezwładnie nie ruszał ani ręką, ani nogą. Brakowało mi go, ale cały czas
miałam nadzieję, że się obudzi. <br />
-Mamo, jak coś to dzwoń. – posłałam jej i Louisowi buziaka i powoli wyszłam z sali. Jednak chodzenie nie było proste. <br />
Przed szpitalem chciałam złapać taksówkę, gdy nagle ktoś mnie zaczepił.<br />
-Już wychodzisz?<br />
Spojrzałam do góry, to był Harold. <br />
-Tak, muszę się trochę zająć dziećmi. – uśmiechnęłam się.<br />
-Czym wracasz? <br />
-Mam zamiar złapać taksówkę. – poprawiłam torbę na moim ramieniu. <br />
-No co Ty, chodź odwiozę Cię, przy okazji zobaczę chrześniaka i małą podobiznę
Lou. – zaśmiał się.<br />
-Nie chcę Cię wykorzystywać. Po próbach przyjechałeś do szpitala, więc idź
odwiedź Louisa, ja pojadę taksówką. <br />
-Mowy nie ma, Twój maż, a mój przyjaciel urwałby mi głowę. Chodź, nie marudź. –
złapał mnie za rękę i zaprowadził do swojego Range Rowera. Dobrze, że był duży,
bo z moim brzuchem ciężko było m się zmieścić gdziekolwiek.<br />
-Jak maluchy? – spojrzał na mnie.<br />
-Strasznie kopią dziś. – odpowiedziałam. <br />
-Może urodzisz? – spojrzał na mnie.<br />
-Mam nadzieję, że nie. – odpowiedziałam.<br />
-Znasz płeć? <br />
-Nie. Chcę, aby to znowu była niespodzianka. – uśmiechnęłam się. <br />
Tak się rozgadaliśmy, że nawet nie wiem, kiedy znaleźliśmy się w domu. <br />
-Wujek Harry! – krzyknęła Leah i podbiegła poprzytulać się do Loczka.<br />
-Matt śpi? – spytałam moją mamę. <br />
-Dopiero co zasnął. Lottie go uśpiła. Bliźniaczki są na górze, odrabiają
lekcje. Miały problem z angielskim, prosiły żebyś do nich zajrzała jak wrócisz. <br />
-Jasne, już idę. – wzięłam z lodówki butelkę wody i weszłam po schodach do
pokoju tymczasowego dziewczynek. <br />
-Co tam macie? – spytałam i objęłam je ramieniem, patrząc na ich zadania domowe.
<br />
-Chciałyśmy, abyś sprawdziła nam zadanie na angielski. Nie wiemy czy dobrze. –
powiedziała Pheobe.<br />
-Okej, dajcie mi kartki. – uśmiechnęłam się i usiadłam na kanapie, aby było mi
wygodnie. <br />
Naniosłam kilka drobnych błędów i moim zdaniem było okej.<br />
-Idę na dół coś zjeść, jak coś to krzyczcie. – uśmiechnęłam się i wyszłam z
pokoju. <br />
-Jesteś głodna? – spytała moja mama.<br />
-Tak, daj mi cokolwiek. - powiedziałam. <br />
Nagle usłyszałam płacz Matta, musiałam iść znowu na górę do jego pokoju, bo
pewnie chciał jeść. <br />
-Usiądź, ja pójdę. – zaoferował się Hazza.<br />
-Nie, spokojnie, dawno go nie widziałam. – odpowiedziałam i poszłam w stronę
pokoju dziecka. <br />
-Wstałeś Aniołku? – nachyliłam się do Matthew i wzięłam go delikatnie na ręce.
– Pójdziemy na dół i mama Ci zrobi obiadek. – pocałowałam go w nosek. <br />
-Kto to wstał? – moja mama zaczęła się śmiać do wnuka. <br />
-Harry potrzymaj go, zrobię mu obiadek. – powiedziałam.<br />
-Jasne. – uśmiechnął się Loczek i bez protestów zajął chrześniakiem. <br />
-Już podgrzałam, zaraz go nakarmię. – wyprzedziła mnie mama.<br />
-Okej, a ja też zjem. – odparłam. <br />
Harry posadził mojego synka w specjalnym krzesełku i sam zaczął go karmić. W
przyszłości byłby wspaniałym ojcem. <br />
Zadzwonił dzwonek do drzwi, moja mama poszła otworzyć razem z Leah.<br />
-Ciocia Danielle! – słyszałam już radość córki w kuchni. <br />
-Cześć. – uśmiechnęła się Dan, gdy uwolniła się od małej. Pocałowała mnie w
policzek i jaki zwykle dotknęła mojego brzucha.<br />
-Muszę wam coś oznajmić. – usiadła przy stole. Razem z Harrym rozbiliśmy
wielkie oczy, nie wiedząc o co chodzi. Nawet Matthew się zaciekawił. <br />
-Jestem w ósmym tygodniu ciąży! – uśmiechnęła się.<br />
-Coooooooooooooo? – wydarłam się i od razu podeszłam ją mocno przytulić. <br />
-Nie mogłam się powstrzymać, musiałam wam powiedzieć. – zaśmiała się. – Liam
chciał to oznajmić wspólnie, ale no ja mam za długi język. <br />
-To cudownie! – usiadłam z powrotem na swoje miejsce i zaczęłam jeść. <br />
Znowu coś przerwało mi posiłek. Tym razem był to telefon.<br />
-Chyba nie będzie dane mi zjeść. – wstałam i wygrzebałam z torby komórkę. –
Tak, Jay? <br />
-Louis się wybudził. – powiedziała cała zapłakana.<br />
-Zaraz tam będę. – rozłączyłam się i pobiegłam do przedpokoju po kluczyki od
samochodu i dokumenty.<br />
-Co się stało? – spytał Harry.<br />
-Louis się wybudził. – powiedziałam i trzasnęłam drzwiami. Otworzyłam mojego
czerwonego Range Rowera i z piskiem opon ruszyłam z podjazdu. Może to nie było
zbyt rozsądne, że prowadzę w stanie błogosławionym samochód, ale nie miałam
innego wyjścia. Z resztą widziałam w lusterku, że Harry z Dan jadą za mną. <br />
Przed szpitalem wzięłam kilka głębszych wdechów, zanim weszłam Hazza z Danielle zdążyli mnie dogonić.<br />
-Mogłaś się zabić! – krzyknął na mnie Harry.<br />
-Wiem, przepraszam. – odparłam i weszła
do środka. Nadzwyczajnie szybko biegłam, co odkąd zaokrąglił mi się brzuch, szło
mi ciężko. <br />
Wleciałam do sali, Louis miał otwarte oczy, a Jay już przy nim siedziała. <br />
-Co powiedzieli lekarza? – mówiłam zdyszana.<br />
-Że wszystko jest dobrze, bez komplikacji, jutro zrobią mu jeszcze badania,
trochę język mu się plączę, ale pamięta mnie. Ciebie też, Leah i wszystko. –
widziałam, że teściowa płakała, ale to ze szczęścia.<br />
-Skarbie. – podeszłam do męża i pogłaskałam go po twarzy. <br />
-Ems. – wyszeptał. <br />
-Myślałam, że nigdy się nie obudzisz. – otarłam łzę z mojego policzka. <br />
-Ty, jesteś w ciąży? – spytał i delikatnie dotknął mojego brzucha.<br />
-Tak, wtedy, gdy miałeś wypadek miałam Ci powiedzieć. To bliźniaki. Początek
siódmego miesiąca. Przegapiłeś tylko cztery miesiące życia maluchów. –
zaśmiałam się. <br />
-A Matt, Leah? – spytał.<br />
-W szafce masz pełno rysunków od naszej księżniczki, przychodziła tutaj ze mną,
wczoraj też była. Mattowi pokazywałam Twoje zdjęcia, nie mogłam z nim tu wejść.
I tak już wybłagałam, aby Leah tu przemycić. <br />
Położyłam głowę na jego ramieniu, do sali wszedł jeszcze Harry oraz Danielle.
Po chwili wszedł także lekarz, który kazał kończyć wizytę, bo Lou musiał odpocząć.
<br />
Wstałam z jego łóżka i poczułam, że mam morko między nogami. Na podłodze była
wielka plama.<br />
-Pani rodzi. – odparł doktor.<br />
-Naprawdę? Co Pan nie powie? – odparłam panicznie. <br />
-Niech Pan idzie po wózek. – zwrócił się do Harrego. <br />
Louis się przeraził, chciał jechać z nami, ale nie mógł. Harry obiecał, że
wszystkiego dopilnuje. <br />
Na odział ginekologiczny zostałam przyjęta bardzo szybko, ponieważ miały na
świat przyjść bliźniaki jednojajowe, a to dopiero początek siódmego miesiąca,
chociaż mój ginekolog uprzedzał mnie, że tak zazwyczaj się rodzą. <br />
Miła Pani ginekolog – Hana zrobiła mi USG, aby sprawdzić położenie dzieci.<br />
-Możesz rodzić siłami natury, chyba, że wolisz cesarskie cięcie. – odparła.<br />
-Siłami. – powiedziałam i syknęłam z bólu. <br />
Zawieźli mnie na miłą salę, Danielle i Harry byli cały czas ze mną. <br />
Po około dziesięciu godzinach porodu na świat przyszli dwaj chłopcy. Byłam taka
szczęśliwa. Mimo że byli wcześniakami, to silne chłopaki. <br />
-Jest druga nad ranem, dzwonić do domu?
– spytała Danielle.<br />
-Tak, bo moja mama pewnie nie śpi z nerwów. – odpowiedziałam. <br />
Dzieci musiały leżeć w inkubatorach. Ja dostałam krew, bo jednak podczas tego
porodu dużo jej straciłam, ale nie czułam się źle. <br />
-Idę do Lou. – powiedział Harry. <br />
-Już wiesz jak dasz im na imię? – spytała Dan.<br />
-Tak. Na cześć cioci i wujka Harry i Daniel. – uśmiechnęłam się. – Byliście na
tym porodzie, wspieraliście mnie. – złapałam ją za rękę. <br />
-Śpij, jesteś zmęczona. – pogłaskała mnie po policzku. <br />
-Ty też lepiej jedź do domu, zadzwoń po Liama, powinnaś odpoczywać. <br />
-Li jest na korytarzu, zaraz pójdę, ale poczekam aż zaśniesz, przyjadę rano. –
odparła przyjaciółka. Nie wiem kiedy zasnęłam, ale jednak byłam trochę tym
zmęczona. Dziś po raz trzeci zostałam mamą. Dokładnie dziewiątego września. <br />
-Dzień dobry. – powiedziałam do pielęgniarki, która podłączała mi kroplówkę. <br />
-Witam. – uśmiechnęła się. – Podajemy Pani płyny, dla wzmocnienia. <br />
-Mogę zobaczyć moje dzieci? – spytałam.<br />
-Jak skończy Pani tę kroplówkę to zawiozę tam Panią. – odpowiedziała i wyszła. <br />
Przeciągnęłam się i długo nie byłam sama, bo weszła Jay z moją mamą.<br />
-Z kim są dzieci? – spytałam od razu. <br />
-Niall z Zaynem z nimi zostali. – odpowiedziała Jay.<br />
Uspokoiłam się, bo oni również mieli podejście do nich.<br />
-Widziałyśmy już maluchy. To mieszanki, trochę Ciebie, trochę Lou. – zaśmiała
się moja mama. <br />
-Jak skończy mi się ta kroplówka, to będę mogła dopiero ich zobaczyć. – posmutniałam.<br />
Z mamami gadałam dwie godziny, potem przyszła Danielle, Kim oraz Harry i Liam. <br />Pielęgniarka zaprowadziła nas wszystkich do dzieci, ale tylko ja mogłam do nich
wejść. Poprosiłam pielęgniarkę o dwie kartki i długopis. Na jednej napisałam
Harry, a na drugiej Daniel. <br />
Hazza był zdziwiony, a Dan zaczęła się śmiać. Ja również. <br />
Chłopcy byli tacy drobni. Pielęgniarka dała mi butelkę i mogłam nakarmić
najpierw jednego, a potem drugiego. Byli zdrowi, a to było najważniejsze. <br />
Musiałam jeszcze zobaczyć do Louisa, również wszyscy do niego poszliśmy.<br />
-Jak się czujesz? – spytał od razu.<br />
-W porządku. Mamy dwóch synów. – uśmiechnęłam się. <br />
-Wiem, jak my ich nazwiemy? – zaśmiał się.<br />
-Jeżeli nie masz nic przeciwko to Harry i Daniel. – popatrzyłam w jego niebieskie oczy.<br />
-Cudownie. – złapał moją rękę. – Kiedy będę mógł ich zobaczyć?<br />
-Rozmawiałam z Twoim lekarzem. Powiedział, że dopiero jutro. <br />
-Jakoś wytrzymam. – posłał mi buziaka, a ja się zaśmiałam. <br />
Miałam rację, że zawsze trzeba wierzyć. Te cztery miesiące były katorgą, ale
teraz wszystko znowu wychodzi na prostą. </div>
<div class="MsoNormal">
<!--[endif]--><o:p></o:p></div>
kissonmehttp://www.blogger.com/profile/05822236592283211333noreply@blogger.com11tag:blogger.com,1999:blog-3463948046056828702.post-23428424732792206882013-03-13T21:28:00.003+01:002013-03-13T21:28:49.074+01:00ROZDZIAŁ 68<br />
<div class="MsoNormal">
-Louis musisz dać radę. – mówiłam cała zapłakana do męża. Od
dwóch miesięcy leżał przykuty do różnych aparatur, a ja nie mogłam nic zrobić.
Lekarze powiedzieli mi, że nie wiadomo kiedy się obudzi. <br />
Mój brzuch był już widoczny, był to początek piątego miesiąca. Bardzo dużo
pomagała mi Jay z dziewczynkami. Były ze mną, chociaż im samym nie było łatwo.
Na dodatek przyleciała moja mama. Leah była smutna, ale starałam się przekonać
ją, że Tata wreszcie się wybudzi. Czasami przychodziła razem ze mną i
opowiadała, co zdarzyło się w przedszkolu. <br />
Matthew nie mógł wejść na ten oddział, z resztą i tak nie wiele rozumie,
chociaż czuje, że jest coś nie tak, bo jest strasznie marudny. <br />
Z Louisem siedzę przeważnie wieczorami, muszę głównie myśleć o dzieciach, bo one
są najważniejsze, chociaż okropnie jest mi ciężko, że wychowuje je sama, bez
niego. <br />
Po co on w ogóle wsiadał do tego cholernego samochodu?! Jak tylko się obudzi
powiem mu, jaki jest bezmyślny. <br />
Targają mną różne uczucia. Czasami obwiniam siebie, czasem jego albo chłopaków.
<br />
-Mamuś pójdziemy dziś do Taty? – spytała mała. – Narysowałam dla niego laurkę. <br />
Obrazem Leah przedstawiał ją i Louisa gdzieś na łące. W oddali byłam ja z
Mattem i z bliźniakami w brzuchu.<br />
-Jasne Skarbie, Tata na pewno się ucieszy. – pocałowałam ją w jej jasnobrązowe
włosy.<br />
Coraz ciężej było mi chodzić, bliźniaki do dwa razy więcej, płci nie chcę poznać,
wiem, że są jednojajowe. Do tego jest lipiec i czasami jest strasznie gorąco.
Chyba za szybko zdecydowaliśmy się na kolejną ciążę. Matt miał dopiero siedem
miesięcy. <br />
Matthew zaczyna już sam wstawać, chociaż teraz to wszędzie go pełno, gdy
raczkuje. Jest podobny do mnie i to mnie wręcz cieszy, ale sądzę, że bliźniaki
będą mi jeszcze bardziej przypominać męża. <br />
Około osiemnastej pojechałam z Leah do szpitala. Mała cała w skowronkach
pobiegła do Lou. Codziennie wszyscy mamy nadzieję, że się obudzi.<br />
-Cześć Tatuś. – musiałam ją lekko podnieść, aby dosięgła do policzka Lou. –
Dziś namalowałam Ci laurkę. Nie długo idę z mamą kupić rzeczy do szkoły, nawet
nie wiesz jak bardzo się cieszę, że wreszcie tam pójdę. Matt jest nieznośny,
cały czas mnie ciągnie za włosy, ale i tak go kocham, bo przecież to mój brat i
zawsze mi mówisz, abym była dla niego autoretem. <br />
-Autorytetem. – zaśmiałam się. <br />
-Nieważne. No i mówię Ci, zdenerwowałam się, bo mi Pani w przedszkolu nie
pozwoliła się bawić z Johnym, bo powiedziała, że strasznie nabroiliśmy, chociaż
to nie my …. <br />
Słuchałam jej opowieści i na chwilę odpłynęłam. Przypominałam sobie wszystkie
chwile jakie przeżyłam z Lou. <br />
Jak wylał na mnie shake’a, gdy spieszyłam się z papierami do szkoły. Jaki był
upierdliwy, gdy siedzieliśmy razem w ławce. Pamiętam jak dowiedział się, że się
tnę. Nasz pierwszy raz, gdy był z Eleanor. Matura, pierwsza ciąża, nie
planowana oczywiście. Szybki ślub, potem
prawie wzięliśmy rozwód. Moja choroba. Przecież tyle razem przeszliśmy i wszystko
miało się zaskoczyć przez jeden głupi wypadek? Lou musisz się obudzić, dla
mnie, dla naszych dzieci, naszej rodziny – powtarzałam w myślach. <br />
-Mamuś, a Tata mnie słyszy? – spytała.<br />
-Oczywiście kochanie. – pogłaskałam ją po włosach.<br />
-To czemu się nie budzi? Tak bardzo bym chciała, żeby poszedł ze mną wreszcie
do zoo, albo na plac zabaw. – powiedziała.<br />
-Musi regenerować siły po wypadku. Jeszcze wszystko go boli, ale jak przestanie
od razu się obudzi, zobaczysz. – pocałowałam ją w nosek.<br />
-Obiecujesz? – popatrzyła na mnie Louisowymi oczyma.<br />
Przełknęłam ślinę i nie wiedziałam co powiedzieć. Nie byłam pewna czy Lou
kiedykolwiek się obudzi, a jeżeliby nawet to czy będzie ją, nas pamiętał.<br />
-Tak. – odpowiedziałam w końcu. Musiałam mieć nadzieję, bo przecież to ona
zawsze umiera ostatnia. <o:p></o:p></div>
kissonmehttp://www.blogger.com/profile/05822236592283211333noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-3463948046056828702.post-35383041837649463022013-03-09T13:07:00.002+01:002013-03-09T21:54:10.783+01:00ROZDZIAŁ 67<br />
Kilka dni spędziliśmy u rodziny Lou. Ta sytuacja dla nas wszystkich się odbiła, ale również zbliżyła nas do siebie.<br />
-Skarbie? - z zamyśleń wyrwał mnie głos mojego męża.<br />
-Słucham? - odwróciłam się do niego.<br />
-Wiesz co? Przemyślałem to wszystko. - usiadł obok mnie na łóżku.<br />
-Ale co? - zdziwiłam się.<br />
-No uważam, że miałaś rację. Chcę mieć jeszcze dzieci. - odparł.<br />
-Myślałam, że to temat zamknięty, że będziemy czteroosobową rodziną. - popatrzyłam w jego niebieskie oczy.<br />
-Źle na to zareagowałem. Kocham Ciebie i nasze dzieci. Jest w nas tyle miłości, że powinniśmy przelać ją na inne pociechy.<br />
-Mówisz poważnie? - pierwszy raz od kilku dni szczerze się do niego uśmiechnęłam.<br />
-Jak najbardziej. - poruszył śmiesznie brwiami. - Dzieciaki śpią, jesteśmy już we własnym domu, więc spokojnie możemy postarać się o nowego członka rodziny.<br />
-No to na co jeszcze czekamy? - zaśmiałam się, a Louis przyciągnął mnie do siebie i złożył soczysty pocałunek na moich ustach..<br />
***<br />
Obudziłam się nad ranem, bo usłyszałam płacz małego. Wstałam, przewinęłam go, zrobiłam mleko i położyłam w naszym łóżku. Mały patrzył na mnie swoimi zielonymi oczami. W tym momencie zdałam sobie sprawę, że przecież powinniśmy ustalić datę chrzcin. On ma już dwa miesiące, myślę, że maj byłby odpowiednim terminem. Ale pytanie kto zostanie rodzicami chrzestnymi?<br />
-Uważaj. - szepnęłam do Louisa, gdy przewrócił się na drugi bok i chciał chyba mnie przytulić, ale po środku leżał Matt.<br />
-Hmm? - spytał zaspany i otworzył oczy. - Która godzina?<br />
-Piąta. - odpowiedziałam.<br />
-Niedługo muszę wstawać. Mam próby.<br />
-Wiem. - odparłam. Śpij skarbie. - powiedziałam do małego.<br />
-Masz rację, powinienem jeszcze spać, bo będę niewyspany. - Louis przykrył się bardziej kołdrą.<br />
-Mówiłam do Matthew. - zaśmiałam się.<br />
-Dobra, dobra, ja wiem swoje. - przytulił lekko naszego synka, a ten wtulił się w jego rękę. Momentalnie zasnął, a ja uwieczniłam ten widok na zdjęciu.<br />
Mam cudowną rodzinę i było by cudownie, gdyby się powiększyła.<br />
<br />
<i>3 miesiące później</i><br />
<br />
Dziś miałam wizytę u ginekologa. Louis chciał iść ze mną, ale musiał jechać na próby. Teściowa obiecała, że zostanie z dziećmi.<br />
-W lodówce masz drugie śniadanie dla Leah, żeby zrobić mleko dla Matta wystarczy po prostu zalać butelkę gorącą wodą i dodać siedem łyżek mleka w proszku. A i o 12 powinien iść spać, Leah też mogłaby się zdrzemnąć, miałabyś wtedy chwilę spokoju. - tłumaczyłam wszystko Jay.<br />
-Kochanie wychowałam piątkę dzieci, w sumie wychowuję do tej pory. - uśmiechnęła się.<br />
-Wiem, przepraszam, ale pierwszy raz zostawiam dzieci same od tego 'wypadku'. - powiedziałam.<br />
-Rozumiem. - uśmiechnęła się.<br />
-Dobra to lecę, a i ma wpaść Kim.<br />
-Po co? - zdziwiła się Jay.<br />
-Teraz odkąd został chrzestną Matta wraz z Harrym przychodzi do nas dwa razy w tygodniu minimum - zaśmiałam się. - Hazza też bardzo dobrze sprawdza się w roli ojca chrzestnego.<br />
-Dobrze leć już, bo się spóźnisz. - ponagliła mnie teściowa.<br />
-Okej, na razie. - pocałowałam Leah i Matthew.<br />
***<br />
Nie mogłam nie zadzwonić do Louisa. Od razu po wizycie wykręciłam do niego numer, żeby powiedzieć mu, ze po raz trzeci zostanie Tatą. Byłam w ciąży, do tego to była ciąża bliźniacza.<br />
Maż nie odbierał telefonu, postanowiłam wrócić szybko do domu i powiedzieć o wszystkim teściowej.<br />
-Doprawdy?! Tak się cieszę! - krzyknęła teściowa i mocno mnie uściskała.<br />
Było już po 16, a Louis powinien być godzinę temu.<br />
-Pewnie korki, albo coś mu wypadło. - uspokoiła mnie Jay.<br />
-Masz rację mamo. - powiedziałam.<br />
-O chyba idzie. - powiedziała mama, gdy usłyszała otwierające się drzwi, lecz do kuchni nie wszedł Lou, lecz Harry. Ponadto był strasznie przybity.<br />
-Co jest? Znowu zawód miłośny? - poklepałam go po ramieniu, gdy usiadł przy stole.<br />
-Ems... - popatrzył na mnie.<br />
-Muszę Ci coś powiedzieć. - popatrzył na mnie.<br />
-Ale poczekaj, ja pierwsza. Jestem w ciąży. To bliźniaki. - krzyknęłam uradowana.<br />
-Gratuluję, ale ja mam złe wieści.. - widziałam, że w jego oczach zbierają się łzy.<br />
-Co jest? - przeraziłam się.<br />
-Louis miał wypadek. Leży w szpitalu, lekarze się nim zajmują. Jego stan jest ciężki - odpowiedział.<br />
-Jezus. - szepnęłam. - Jedziemy. Mamo zostań z dziećmi. - nakazałam, a sama wstałam i zaczęłam się ubierać. Widziałam, że Jay cierpi, ale ja nie mogłam zostać tu bezczynnie.<br />
***<br />
Siedziałam w szpitalu, Liam, Zayn, Niall również tam byli. Harry mnie pocieszał, chociaż sam był w kiepskim stanie.<br />
-Stan jest stabilny, ale na razie jest w śpiączce. - powiedział lekarz.<br />
-Kiedy się wybudzi? - spytałam.<br />
-Nie wiem. Może jutro, za tydzień, być może za kilka lat. - doktor nie owijał w bawełnę.<br />
-Okej. - osunęłam się na ziemię, a Harry starał się mnie przytrzymać.<br />
Mieliśmy wychowywać razem dzieci, a wszystko nagle zburzyło się jak domek z kart.kissonmehttp://www.blogger.com/profile/05822236592283211333noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-3463948046056828702.post-23128955750098054342013-02-22T22:52:00.000+01:002013-02-22T22:52:10.901+01:00ROZDZIAŁ 66<br />
<i>2 tygodnie później</i><br />
<br />
Nie spuszczam Matta z oka. Tak samo i Leah, bo boję się o ich bezpieczeństwo. Nadal nie wiadomo kto pomagał Ann'ie, ona nie chce puścić pary z gęby. W nocy miewam koszmary, budzę się zlana potem i idę do pokoju Leah sprawdzić czy jest i jak zwykle zakładam w naszej sypialni do łóżeczka syna czy spokojnie śpi.<br />
Dziś wybieraliśmy się na urodziny Lottie. Kupiliśmy jej torebkę, portfel i jakieś ciuchy. Miałam nadzieję, że jej się spodobają, bo nasze kontakty były zawsze napięte. Miała mi za złe, że odebrałam jej brata, chociaż to nie była prawda. Fakt, za szybko wszystko się potoczyło, ale niczego nie żałuję, przecież mam przy sobie najlepszego mężczyznę pod słońcem.<br />
-Skarbie, możemy już jechać? - z zamyśleń wyrwał mnie głos Louisa.<br />
-Tak. - uśmiechnęłam się i wstałam od stołu, aby narzucić na siebie kurtkę.<br />
Dzieci siedziały już w samochodzie, pozapinane w fotelikach.<br />
Matthew miesiąc od narodzin bardzo urósł, jest moim drugim oczkiem w głowie. Leah jest już coraz starsza i ma te swoje humorki, pomimo że skończy dopiero sześc lat.<br />
-Chciałabym przejść na dietę. - zakomunikowałam nagle.<br />
-Po co? Nie jesteś gruba. Owszem przybyło Ci trochę po ciążach, ale to nie wiele. - powiedział mąż. Kochałam go za jego szczerość.<br />
-Myślisz? A co sądzisz o następnej ciąży?<br />
-Kolejne dziecko? Nie za szybko? - zaśmiał się.<br />
-No wiesz, chciałabym, aby nasza rodzina była większa. - odpowiedziałam.<br />
-Mam już syna i córkę i nie chcę mieć więcej dzieci. - powiedział spokojnie Lou.<br />
-Co?! Przecież Ty sam nalegałeś na drugie dziecko. Chciałeś mieć ich więcej. - zarzuciłam mu.<br />
-Gdyby Matthew był dziewczynką to nadal byśmy się starali. - odpowiedział.<br />
-O co? O syna? - wytrzeszczyłam oczy ze zdziwienia.<br />
-No tak.<br />
-Aha, czyli jak masz syna to najważniejsze. Wiesz co? Zachowujesz się jak te Araby co tylko synów uznawają. - popatrzyłam na niego z pogardą. -Fajnie by było mieć kolejnego dzidziusia. Nie chcę tego zaraz, ale za jakiś rok, dwa.<br />
-Pomyślimy skarbie.<br />
-Obiecujesz? - spytałam.<br />
-Tak.<br />
-Ja nie chcę mieć już rodzeństwa. - do naszej rozmowy wtrąciła się Leah.<br />
-Dlaczego? - spytałam.<br />
-Widzisz córka mnie popiera. - pochwalił ją ojciec.<br />
-Cicho bądź. - powiedziałam do Louisa. - Czemu skarbie?<br />
-Bo teraz jak jest znów Matthew, to tylko koło niego skaczecie, a ja się nie liczę. Mieliśmy iść do zoo, nie poszliśmy, bo jak zwykle Matt! - wybuchła córka.<br />
-Masz rację, obiecuję, że się to zmieni, ale co do rodzeństwa to zapewniam Cię jeszcze będziesz je mieć - odpowiedziałam.<br />
-Wcześniej nie chciałaś mieć tak licznej rodziny. Sam długo namawiałem Cię na kolejne dziecko i w sumie na nowo zadecydował za nas los. Skąd ta zmiana? - zaśmiał się.<br />
-Po prostu po tym co się zdarzyło, uważam, że powinniśmy mieć kolejne dziecko, aby nas wzmocnić. Louis proszę.<br />
-Przedyskutujemy to. - powiedział.<br />
-Świetnie. - powiedziałam i przez resztę drogi siedziałam w milczeniu.<br />
kissonmehttp://www.blogger.com/profile/05822236592283211333noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-3463948046056828702.post-6529428589968029252013-02-07T22:41:00.002+01:002013-02-07T22:41:27.932+01:00ROZDZIAŁ 65<br />
<i>dwa dni później</i><br />
<br />
Od dwóch dni nie mogę spać, jeść, ani normalnie funkcjonować. Leah pojechała do mamy Louisa, oczywiście policja miała ją na oku. Nie wybaczyłabym sobie, gdybym i jeszcze ją straciła.<br />
Dziś mieliśmy przekazać okup porywaczom. Nie wiadomo ile ich jest, jednak są to amatorzy. Lou miał zawieźć pięć milionów funtów na lotnisko. Byłam przerażona, bo nie wiedziałam, czy na pewno odzyskamy nasze dziecko.<br />
-Jadę. - powiedział Tommo.<br />
-Uważaj na siebie. - przytuliłam go mocno.<br />
-Proszę się nie denerwować, jak postąpi Pan zgodnie z planem, wszystko będzie w porządku. - powiedział policjant, który od porwania małego nie wychodził z naszego domu.<br />
Zostałam w domu jeszcze z dwoma funkcjonariuszami i czekałam w przerażeniu. Nie życzę nikomu przeżywania tego co ja w tym momencie.<br />
-Znaleźliśmy coś przed domem w koszyku. - usłyszałam w mikrofalówce czy co to tam było.<br />
Jeden z policjantów, który był ze mną, wyszedł, natomiast ja pękałam z ciekawości i nerwów. Co znajdowało się przed moim domem?!<br />
Po chwili funkcjonariusz przyszedł, a ja usłyszałam cichy śmiech dziecka.<br />
-Pani Tomlinson, mamy małego. - nie słuchałam go, tylko tuliłam syna.<br />
-To na pewno on? - spytała policjantka.<br />
-Tak. - powiedziałam i się rozpłakałam.<br />
Po pół godzinie Louis wrócił do domu, jemu też zaczęły lecieć łzy na widok małego.<br />
-Wiadomo kto to? - spytałam.<br />
-Kochanie, nie denerwuj się. - złapał mnie za rękę Lou.<br />
-Porwania dokonała niejaka Anna Wilson. Pan Tomlinson powiedział nam o wszystkim. - popatrzył na mnie główny policjant akcji.<br />
-Kiedy ją złapaliście? - spytałam.<br />
-Jak chciała zabrać okup, sama podeszła do mnie. Była pewna, że nie zawiadomiliśmy policji . - odparł Lou.<br />
-Ktoś musiał jej pomagać, skoro pojawiło się dziecko w tym samym momencie, co ona odebrała okup. - powiedziałam i nadal tuliłam małego do piersi.<br />
-Zbadamy to, póki co zbieramy sprzęt, państwo są pod dobrą opieką własnej ochrony. - powiedział policjant.<br />
Mieli rację, ale ja miałam im za złe, że nie zauważyli, że ktoś wynosi Matthew z domu.<br />
***<br />
-Dziś Matt śpi z nami, łóżeczko trzeba przenieść póki co do naszej sypialni. - powiedziałam wieczorem, gdy już byliśmy sami.<br />
-Tak, masz rację, zaraz to zrobię. - powiedział mąż.<br />
Co jak co, ale wszystko skończyło się dobrze, ale nie wiem czy możemy być nadal bezpieczni, skoro nie wiadomo kim jest pomocnik Ann'y..<br />
kissonmehttp://www.blogger.com/profile/05822236592283211333noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-3463948046056828702.post-63277532339679796172013-02-02T22:41:00.001+01:002013-02-02T22:41:43.554+01:00ROZDZIAŁ 64<br />
-Jak tam, śpi? - wszedł na palcach Louis do naszej sypialni, gdzie leżałam z naszym synkiem.<br />
-Tak. - szepnęłam.<br />
Lou położył się obok Matthew i patrzyliśmy jak powoli oddycha.<br />
-Jest śliczny i tak podobny do Ciebie. - powiedział cicho Louie.<br />
-No wiem. - odpowiedziałam.<br />
-Skromna jesteś żonko. - odparł mój mąż.<br />
-Tsa. Zanieśmy go do łóżeczka i pójdziemy na dół coś ugotować. Gdzie Leah?<br />
-Na dole, ogląda bajki.<br />
-Okej. - wstałam po cichu z łózka, a Lou wziął małego na ręce. Oni tak słodko razem wyglądali.<br />
Nasi rodzice pojechali dwa dni temu, więc zostaliśmy sami. Od mojego powrotu minęły już dwa tygodnie, czuję się świetnie. Mamy musieliśmy wyganiać, bo bały się nas zostawić z małymi dziećmi.<br />
W kuchni zajęliśmy się wspólnie obiadem. Popatrzyłam na Leah i coś było nie tak. Od kilku dni była taka przygaszona, mało się odzywała.<br />
-Skarbie, co jest? - podeszłam do małej wycierając przy tym ręce w ścierkę.<br />
-Nic. - powiedziała.<br />
-Przecież widzę. - pogłaskałam ją po kolanie.<br />
-Nic Mamuś. - powtórzyła.<br />
-Córuś, wiesz, że możesz mi wszystko powiedzieć. - uśmiechnęłam się.<br />
-Mogę Cię o coś zapytać? - popatrzyła na mnie tymi swoimi niebieskimi oczkami.<br />
-Jasne.<br />
-Wy już mnie nie kochacie?<br />
Zrobiłam wielkie oczy i popatrzyłam na Tomlinsona, który aż z wrażenia upuścił nóż.<br />
-Skąd Ci to przyszło do głowy? - spytał Lou i usiadł koło małej, bo ja byłam w szoku, aby cokolwiek powiedzieć.<br />
-Bo cały czas jesteście z Matthew. Ja też go kocham, ale ja się już dla Was nie liczę i słyszałam, że małe dzieci się bardziej kocha. - zrobiła usta w podkówkę.<br />
-Skarbie to nieprawda! Kochamy Cię z Tatą tak samo jak Matta. Poświęcamy mu więcej uwagi, bo jest malutki i niczego nie rozumie, a Ty jesteś już dużą dziewczynką, a przede wszystkim jego starszą siostrą. - powiedziałam.<br />
-Mówisz poważnie? - przytuliła się do mnie.<br />
-Jak najbardziej oboje z mamą tak myślimy. - wtrącił się Louis. - Jesteś naszym oczkiem w głowie. Zarówno Ty jak i Matt.<br />
-I nie oddacie mnie nikomu? - spytała.<br />
-Nigdy! - pocałowałam ją w jej gęste, brązowe loki.<br />
-Dobra oglądaj dalej, my z mamą idziemy gotować. - odparł Lou.<br />
-Kocham Was. - powiedziało nasze dziecko.<br />
-My Ciebie też. - Louis ucałował ją i oczywiście załaskotał w szyję. Zawsze jej tak robił.<br />
Wróciliśmy do kuchni i zajęliśmy się gotowaniem.<br />
-Ciekawe kto jej takich rzeczy naopowiadał. - szepnął Louis, żeby Leah nie usłyszała, bo kuchnia była połączona z salonem.<br />
-Nie wiem, pewnie w przedszkolu czegoś takiego się dowiedziała. - odpowiedziałam. - Ale miała prawo tak pomyśleć, zaniedbaliśmy ją.<br />
-W sumie fakt. Trzeba gdzieś wyjść, zrobić coś dla niej, może zoo? - spytał.<br />
-Dobry pomysł. - uśmiechnęłam się.<br />
-Dostałaś smsa. - podał mi telefon mój mąż. Tak on zawsze wiedział pierwszy, że mam jakąś wiadomość ale nigdy nie czytał.<br />
<i>"Sprawdź czy Twój synek śpi"</i> przeczytałam i się przeraziłam.<br />
-Lou, zobacz. - podałam mu telefon. Oboje w ekspresowym tempie pobiegliśmy na górę. Nie było go w łóżeczku, zaczęliśmy szukać po całym domu.<br />
-Nie ma go. - zaczęłam płakać.<br />
-Uspokój się, dzwonię na policję. - odpowiedział.<br />
Wyszłam przed dom do ochroniarzy, ale oni nic nie widzieli, jak zwykle się obijają.<br />
Gdzie jest moje dziecko ?!<br />
kissonmehttp://www.blogger.com/profile/05822236592283211333noreply@blogger.com11tag:blogger.com,1999:blog-3463948046056828702.post-60183710394793838452013-02-02T21:35:00.000+01:002013-02-02T21:35:04.610+01:00LIEBSTER AWARDS - CZ.2Więc dostałam znowu nominację, więc będziecie mogli dowiedzieć się więcej o mnie :) Nie nominuję innych blogów, ponieważ ich nie czytam, ze względu na brak czasu. Nominowała mnie <a href="http://just-us-and-this-sick-world.blogspot.com/2013/02/libster-awards.html">Nieznajoma</a>.<br />
<br />
<b>1.Co najczęściej słuchasz?</b>Nie mam ulubionego gatunku. Słucham wszystkiego. Zależy to bardziej jaki mam humor. Raz wolę słuchać tylko rapu, raz popu, a czasami rocka :)<br /><b>2. Czy masz w planach jakieś szalone zakupy?</b>Nie planuję takich rzeczy, u mnie zakupy zawsze są spontaniczne.<br /><b>3. Popełniłaś kiedyś błąd, który pomógł Ci w spełnieniu marzenia?</b>Nie.<br /><b>4. Jest coś poza normalnym wyczynem, który chciałabyś zrobić?</b>Skok na bungie, wytatuować całe plecy.<br /><b>5. Masz jakieś plany na ferie? A jeżeli już miałaś to co robiłaś?</b><br />
Właśnie minął mój pierwszy tydzień ferii, nie planuję ich jakoś szczególnie. Aczkolwiek na przyszły tydzień wychodzę ze znajomymi, ale pewnie do tego czasu wyjdę z nimi spontanicznie.<br /><b>6. One Direction co o nich sądziłaś zanim stałaś się fanką?</b><br />Jak ich zobaczyłam w gazecie to w ogóle mi się nie spodobali i zastanawiałam się dlaczego tyle dziewczyn za nimi szaleje.<br /><b>7. Masz w planach przeczytać jakąś książkę, jeżeli tak to jaką?</b><br />Lubię czytać książki i czytam to co wpadnie mi w ręce. Teraz zaczęłam czytać Dziecko Noego.<br /><b>8. Czy planujesz pisać jakieś opowiadanie, kiedy zakończysz te?</b><br />Nie wiem, jeżeli natchnie mnie wena to czemu nie, ale nie sądzę, aby tak się stało.<br /><b>9. Ulubiony smakołyk?</b><br />Mam słabość do chałwowych ciastek. <br /><b>10. Wolałabyś mieć kochającego chłopaka czy przyjaciela, który nigdy Cię nie skrzywdzić?</b><br />Ciężkie pytanie, ale sądzę, że przyjaciela, bo związki nie są dla mnie.<br /><b>11. Czego się najbardziej boisz?</b><br />Węży.<br />
<br />
<br />kissonmehttp://www.blogger.com/profile/05822236592283211333noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-3463948046056828702.post-54319444819820972222013-02-01T00:10:00.001+01:002013-02-01T00:10:24.579+01:001.02.2013 !!!<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEihUONEiWsBGzj-1BNAPseWa5bWk02OpxSLoY2Rf7CHmnf_gItSmbbWxxlWaQqlZ-YzSZVXOhOPl2v2gcCBNnhLfp8e18SySzmf61XMxR3oaRJFoaVAw3Jl_o9yak5BuzG8GrC2FWIfrFE/s1600/tumblr_lyya2eCYmt1r4kfic.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEihUONEiWsBGzj-1BNAPseWa5bWk02OpxSLoY2Rf7CHmnf_gItSmbbWxxlWaQqlZ-YzSZVXOhOPl2v2gcCBNnhLfp8e18SySzmf61XMxR3oaRJFoaVAw3Jl_o9yak5BuzG8GrC2FWIfrFE/s1600/tumblr_lyya2eCYmt1r4kfic.gif" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: x-large;"><br /></span></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: x-large;">HAPPY BIRTHDAY HARRY ! </span></b></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<b>kissonme</b></div>
<div style="text-align: left;">
<b><br /></b></div>
<div style="text-align: left;">
<b>xx</b></div>
kissonmehttp://www.blogger.com/profile/05822236592283211333noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3463948046056828702.post-12448133259413222842013-01-23T19:52:00.001+01:002013-01-23T19:52:35.895+01:00ROZDZIAŁ 63<br />
<i>kilkanaście dni później</i><br />
<br />
-Jeszcze chwila, idź po woli. - mówił Louis.<br />
-Lou o co tu chodzi? - zaśmiałam się. - Kiedy mogę wreszcie zdjąć tę opaskę?<br />
-No już prawie jesteśmy na miejscu.<br />
-Co Ty kombinujesz? Mówiłam Ci, że chcę wrócić do domu i wreszcie czuć się jak matka. - powiedziałam.<br />
Louis wreszcie ściągnął mi opaskę i wszyscy zaczęli krzyczeć "Witaj w domu". Byli wszyscy moi przyjaciele, rodzina. Siostry Lou mocno mnie przytuliły, muszę przyznać, że brakowało mi i ich, mimo że nie widujemy się często, ale to wina tylko i wyłącznie tego, że Louis tak często wyjeżdża.<br />
-Jejku nie trzeba było. - uśmiechnęłam się i przytuliłam każdego z osobna.<br />
-Ale nam stracha napędziłaś. - powiedziała moja mama i widziałam, że poleciało jej kilka łez.<br />
-Mamo, nie płacz.- uścisnęłam ją mocniej. - A gdzie moje dzieci? - uśmiechnęłam się.<br />
-Matthew śpi na górze, Leah też się zdrzemnęła. - powiedziała teściowa.<br />
-Idę ich zobaczyć na chwilę. - odparłam i pobiegłam szybko do pokoju mojego maleństwa.<br />
Najpierw poszłam do pokoju małego Tomlinsona. Weszłam i od razu usłyszałam jego oddech. Był taki spokojny. Podeszłam bliżej i nie mogłam się na niego napatrzeć. Był tak podobny do mnie.<br />
-Śliczny, prawda? - usłyszałam za sobą szept męża.<br />
-Tak. - przytaknęłam. - Nie mogę uwierzyć, że straciłam prawie miesiąc na to, by patrzeć jak rośnie. - posmutniałam.<br />
-Skarbie uwierz mi jeszcze się zmęczysz. Miałaś rację, da nam popalić, w sumie już daje. Te jego koncerty w nocy. Co jak co, głos odziedziczył po mnie, ale mógłby śpiewać w dzień. - zażartował Louis.<br />
-Chodźmy do Leah. - powiedziałam i pokierowałam się do pokoju córki.<br />
Ona też wyglądała tak słodko i niewinnie. Cholernie za nią tęskniłam, miałam nadzieję, że moje zdrowie już nigdy sobie ze mnie tak nie zadrwi..<br />
-Mamuś. - szepnęła przez sen.<br />
-Jestem przy Tobie. - usiadłam obok niej na łóżku i pogłaskałam po policzku. Louis zajął miejsce koło mnie, a córka wtuliła się w moją rękę, a z moich oczu wypłynęło kilka łez. Tak bardzo brakowało mi mojej rodziny, myśl o tym, że już nigdy miałam ich nie zobaczyć jest okropna.<br />
-Kocham Cię. - szepnął Louis.<br />
-Ja Ciebie też. - przytuliłam się do niego. - Obiecuję, że już nigdy nie napędzę Wam takiego stracha.<br />
-Trzymam Cię za słowo, a teraz proszę Cię, nie płacz już. - pocałował mnie w głowę a ja wreszcie byłam szczęśliwa, że jestem w domu, z osobami, których kocham najbardziej na świecie.<br />
<div>
<br /></div>
kissonmehttp://www.blogger.com/profile/05822236592283211333noreply@blogger.com14tag:blogger.com,1999:blog-3463948046056828702.post-57038850805837691962013-01-12T13:02:00.001+01:002013-01-12T13:02:34.977+01:0012.01.2013<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhYwSTTUMkIOdHsRnYGWMHZqgTsE9q0EjLp6DiXNbroY4hkGfcS9o2aCs6xB6l4GgN1I3vcGj-X2Je9eMeAjRW3YP6l_J9jeB6sO4oTy1U1pQAWQjVDm7U3uMmaFiofKg9PxQR782OeYMk/s1600/zayn+gif.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="387" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhYwSTTUMkIOdHsRnYGWMHZqgTsE9q0EjLp6DiXNbroY4hkGfcS9o2aCs6xB6l4GgN1I3vcGj-X2Je9eMeAjRW3YP6l_J9jeB6sO4oTy1U1pQAWQjVDm7U3uMmaFiofKg9PxQR782OeYMk/s400/zayn+gif.gif" width="400" /></a></div>
<b></b><br />
<div style="text-align: center;">
<b><b><span style="font-size: x-large;"><br /></span></b></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b><b><span style="font-size: x-large;">HAPPY BIRTHDAY ZAYN</span></b></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b><b><span style="font-size: x-large;"><br /></span></b></b></div>
<b><b>kissonme<br /><div style="text-align: start;">
<b><div style="display: inline !important;">
<b><div style="display: inline !important; text-align: center;">
<b><div style="display: inline !important;">
<b>xx</b></div>
</b><b><span style="font-size: x-large;"> </span></b></div>
</b></div>
</b></div>
</b></b>kissonmehttp://www.blogger.com/profile/05822236592283211333noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-3463948046056828702.post-83676007300283955202013-01-12T12:58:00.002+01:002013-01-12T12:58:42.873+01:00ROZDZIAŁ 62<br />
<div class="MsoNormal">
<i>oczami Louisa<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
-Co z nią? – spytała jej mama, gdy przyjechałem wieczorem do
domu.<br />
Usiadłem ciężko na krześle w kuchni i nic się nie odzywałem.<br />
-Louis do cholery! – potrząsnęła mną moja mama.<br />
-Gdzie dzieci? <br />
-Śpią już. – odpowiedziała Danielle. – Mów co z Ems. <br />
-Obudziła się, rozmawiałem z nią. – powiedziałem. <br />
-To czemu jesteś taki przybity? – spytał jej ojciec.<br />
-Bo jej odzyskanie przytomności było chwilowe. Lekarze powiedzieli, że nie dają
jej więcej niż najbliższy tydzień. Jej organizm jest za słaby. – odparłem i zacząłem
płakać. <br />
-Przecież ona nie może tak odjeść! – krzyknęła moja mama. <br />
-Idę do dzieci. – wstałem i otarłem łzy. Czułem się bez silny. Moja żona mogła
odjeść. Zostawić mnie i dzieci. <br />
-Cześć maluszku. – pogłaskałem po brzuszku naszego synka. Był tak do niej
podobny. – Byłem dziś u Twojej mamy. Mówiła, że bardzo Cię kocha. – szeptałem. <br />
-Tatuś. – usłyszałem za sobą. To była Leah. <br />
-Dlaczego jeszcze nie śpisz? – spytałem.
<br />
-Nie mogę, tak strasznie tęsknię za mamusią. – podeszła do mnie i przytuliła się
w moje nogi. Wziąłem ją na ręce i ucałowałem w główkę.<br />
-Rozmawiałem dziś z mamą, mówiła, że bardzo was kocha. – powiedziałem.<br />
-Już się obudziła? – Leah była bardzo podekscytowana. – Będę mogła do niej pojechać? – spytała.<br />
-Na razie nie, mama jest bardzo słaba. Chodź idziemy spać. – zaniosłem córkę do
jej pokoju. <br />
-Tatusiu, zostaniesz ze mną? – spytała.<br />
-Oczywiście. – powiedziałem i położyłem się obok niej. Przytuliłem ją bardzo
mocno i pocałowałem w czubek głowy. Pachniała tak jak Emilly. Nawet nie wiem
kiedy zasnąłem. <br />
***<br />
-Halo? – spytałem zaspanym głosem.<br />
-Pan Tomlinson? – usłyszałem głos jakiegoś faceta.<br />
-Tak. – potwierdziłem.<br />
-Tutaj doktor Adams. Dzwonię w sprawię Pana żony. – powiedział. <br />
Zerwałem się na równe nogi.<br />
-Tak, słucham.<br />
-Mam dobre wiadomości. Zrobiliśmy wyniki i sepsa po woli się wycofuje. <br />
-Ale przecież wczoraj mówił Pan, że już nie ma żadnych szans. – mówiłem zdenerwowany.<br />
-Jak Pan pojechał podaliśmy kolejne dawki leków, rano zrobiliśmy badania. Teraz
na pewno wszystko będzie dobrze. Może być Pan spokojny. Myślę, że za jakieś
dwa, trzy dni, Pani Emilia powinna wybudzić się ma dobre. <br />
-Boże! Dziękuję! – krzyknąłem i rozłączyłem się. - Ems zdrowieje! – zszedłem na
dół jak torpeda. – Właśnie dostałem telefon ze szpitala, za dwa, trzy dni
powinna się wybudzić.<br />
-To cudowna wiadomość! – wszyscy byli szczęśliwi.<br />
-Ale wczoraj mówiłeś, że lekarze dają jej tydzień. – głos zabrała moja
teściowa.<br />
-Powiedzieli, że zrobili badania, podali jej leki i sepsa po woli się wycofuje!
– byłem prze szczęśliwy. <br />
-Będę mogła w końcu zobaczyć mamę? – wtrąciła się Leah.<br />
-Jeżeli przeniosą ją na normalną salę to tak. Leć oglądać bajki, a ja muszę się
ogarnąć i jechać do szpitala. <br />
-Mogę zabrać się z Tobą? – spytała teściowa.<br />
-Oczywiście mamo. – uśmiechnąłem się. <br />
Wreszcie wszystko zaczęło się układać. <o:p></o:p></div>
kissonmehttp://www.blogger.com/profile/05822236592283211333noreply@blogger.com9tag:blogger.com,1999:blog-3463948046056828702.post-82414209067791162272013-01-03T17:14:00.000+01:002013-01-03T17:14:13.096+01:00LIEBSTER AWARDSZostałam po raz kolejny nominowana do Liebster Awards. Na tym blogu to po raz pierwszy, poprzednie nominacje były na innych blogach. Jeżeli chcecie poczytać tutaj daje wam linki:<br />
<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: x-large;"><a href="http://marzeniasanajwazniejsze.blogspot.com/2012/12/liebster-award.html">1.</a></span></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: x-large;"><a href="http://marzeniasaczymswaznym.blogspot.com/2012/11/liebster-awards.html">2.</a></span></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b><br /></b></div>
<div style="text-align: left;">
Polega to na tym, że odpowiadam na pytania nominowanego. Potem muszę zadać 10 pytań i nominować inne blogi, ale tego nie zrobię, bo nie mam czasu na szukanie, a nie czytam innych blogów, a jeżeli już są jakieś to na pewno nie jest to więcej niż trzy. Tak więc nagnę zasady i po prostu odpowiem na zadane mi pytania przez <b><a href="http://one-i-onedirection.blogspot.com/">Julię Ratajczak</a>.</b></div>
<div style="text-align: left;">
<b><br /></b></div>
<div style="text-align: left;">
<b>1. Ile masz lat?</b></div>
<div style="text-align: left;">
16<br /><b>2. Jak masz na imię?</b></div>
<div style="text-align: left;">
Paulina<br /><b>3. Jak zaczęła się Twoja przygoda z 1D?</b></div>
<div style="text-align: left;">
Moje koleżanki mnie wkręciły :)</div>
<div style="text-align: left;">
<b>4. Masz jakieś zwierzę?</b></div>
<div style="text-align: left;">
Tak, szynszyla.</div>
<div style="text-align: left;">
<b>5. Ulubiony film?</b></div>
<div style="text-align: left;">
Nie mam.</div>
<div style="text-align: left;">
<b>6. Ulubiona piosenka 1D?</b></div>
<div style="text-align: left;">
Nie ma takiej, lubię wszystkie ich piosenki.</div>
<div style="text-align: left;">
<b>7. Ulubiona książka?</b></div>
<div style="text-align: left;">
Arabska Żona.</div>
<div style="text-align: left;">
<b>8. Który z chłopaków ma najsłodszy uśmiech?</b></div>
<div style="text-align: left;">
Oczywiście, że Nialler :D</div>
<div style="text-align: left;">
<b>9. Pop, Rock, Reggae czy Hip-Hop?</b></div>
<div style="text-align: left;">
Zależy od humoru.</div>
<div style="text-align: left;">
<b>10. Ulubiony kolor?</b></div>
<div style="text-align: left;">
Fioletowy, różowy.</div>
<div style="text-align: left;">
<b>11. Włosy proste czy loczki?</b></div>
<div style="text-align: left;">
A to różnie, raz mam takie i takie i obie fryzury bardzo lubię. :D</div>
<div style="text-align: left;">
<b><br /></b></div>
<div style="text-align: left;">
No to dowiedzieliście się trochę o mnie, taki początek na Nowy Rok. </div>
<div style="text-align: left;">
<b><br /></b></div>
<div style="text-align: left;">
<b>kissonme</b></div>
<div style="text-align: left;">
<b><br /></b></div>
<div style="text-align: left;">
<b>xx</b></div>
kissonmehttp://www.blogger.com/profile/05822236592283211333noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3463948046056828702.post-3176825273035156452012-12-31T13:09:00.001+01:002012-12-31T13:09:29.412+01:002013<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgGILyVkD7Rlhuw0p01oLP31LWyfGeIXvCeul0HknAvP2Xuf33WBdC8LaS8-487gX9GlRi5z-NG_LgIj_tpu5u-AAl5yUjpBWF5v-x1QerhVGoiRY93fbhud9KZPgLQ4LN5ED1GyeX9Nbc/s1600/happy.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgGILyVkD7Rlhuw0p01oLP31LWyfGeIXvCeul0HknAvP2Xuf33WBdC8LaS8-487gX9GlRi5z-NG_LgIj_tpu5u-AAl5yUjpBWF5v-x1QerhVGoiRY93fbhud9KZPgLQ4LN5ED1GyeX9Nbc/s1600/happy.jpg" /></a></div>
<br />
<br />
<b><br /></b>
<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: x-large;">HAPPY NEW YEAR !</span></b></div>
<b><br /></b>
<b>kissonme</b><br />
<b><br /></b>
<b>xx</b>kissonmehttp://www.blogger.com/profile/05822236592283211333noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-3463948046056828702.post-59495581901005649642012-12-30T11:39:00.001+01:002012-12-30T11:39:22.206+01:00ROZDZIAŁ 61<br />
<div class="MsoNormal">
-Kupiłeś jakieś ciuszki dla małego? – spytałam Louisa, kiedy
przyjechał po nas do szpitala.<br />
-No oczywiście, że tak. Wczoraj Danielle mnie zabrała na zakupy, mówię Ci ile
tego jest. – przewrócił oczami. <br />
-Dobra, pielęgniarka zaraz przyjdzie z małym. Ja wezmę torbę, a Ty go położysz
w foteliku. A gdzie Leah? – spytałam.<br />
-Została z Twoimi rodzicami. Przylecieli jakieś dwie godziny temu. –
odpowiedział. <br />
-Przytulisz mnie? – wyskoczyłam z tym pytaniem jak Filip z Konopi. <br />
-Jasne. – zbliżył się do mnie i mocno przytulił. Czułam się bezpieczna i
kochana. Wtulił się w moją głowę i zaśmiał się.<br />
-Co? – spytałam.<br />
-Nic. Ładnie pachniesz. – odpowiedział.<br />
-Dobra koniec tych przytulańców, czas się zbierać do domu. – powiedziałam i
uśmiechnęłam się. <br />
Po chwili pielęgniarka przyniosła małego Tomlinsona, tak jak ustaliliśmy z
Lou, on włożył go to fotelika, a ja wzięłam torbę. Wyszliśmy ze szpitala i
oczywiście było mnóstwo paparazzi, dobrze, że na dole czekała na nas ochrona,
jednak mój Louis potrafi pomyśleć.<br />
-Boże, co to było? – powiedziałam, gdy siedzieliśmy już w samochodzie. Ja z
tyłu z Matthew, a Lou za kierownicą. <br />
-Nie wiedziałem, że będzie ich tutaj aż tyle. Dobra jedziemy do domu. – zakomunikował
Louis i starał wyjechać się z parkingu, ale było to mało realne, ponieważ paparazzi okrążyło nasz samochód.<br />
-Boże co oni robią!? Przecież mieli ich odgonić! – wkurzył się Lou. <br />
-Cicho bądź! – warknęłam, bo Matt się obudził i zaczął płakać. <br />
Louis się wkurzył jeszcze bardziej i wyszedł z samochodu. Starał się opanować,
ale nie mógł. Darł się żeby odeszli, bo dziecko przez nich płacze i że chcemy
spokojnie jechać do domu. Potem wkroczyła szpitalna ochrona i mogliśmy spokojnie
jechać do domu. Chociaż czy ja wiem, że spokojnie? Nie mogłam uspokoić syna, co
było prawdziwą udręką, naprawdę. <br />
-Może jest głodny? – spytał Lou. <br />
-Nie, próbowałam go nakarmić, nie chce. Po prostu się zdenerwował. – powiedziałam
i kołysałam małego. Przyłożyłam swoją głowę delikatnie to jego czoła.
Pocałowałam i szepnęłam kilka słów. Od razu jego płacz zaczął ucichać. <br />
-Jesteś cudotwórczynią. – zaśmiał się.<br />
-Chyba będziemy mieli nieprzespane noce. On potrafi dać czadu. Już przeżyłam to
w szpitalu. Leah była bardziej spokojna. <br />
-Może nie będzie aż tak źle. – stwierdził Lou i nim się obejrzałam,
parkowaliśmy na naszym podjeździe. <br />Paparazzi stali za bramą wjazdową, ponieważ nasza ochrona ich nie przepuściła.
Decyzja o tym, aby kilka osiłków pilnowała naszego domu była chyba tylko ze
względu na nowego członka rodziny. <br />
Weszliśmy do środka i oczywiście byli wszyscy i witali nas w domu. Leah przybiegła i od razu się do mnie przytuliła.<br />
-Mamuś, strasznie się stęskniłam za Tobą! <br />
-Ja za Tobą też. – pocałowałam ją w jej brązowe włosy. <br />
Poszliśmy do salony, w między czasie przywitałam się z moimi rodzicami, którzy
jak zobaczyli nowego wnuka jak zwykle popłakali się ze szczęścia. <br />
-Jak się czujesz? – spytała Danielle.<br />
-W porządku, ale jestem zmęczona. W nocy budzi się po kilka razy, bo jest
głodny. <br />
-Czyli będziecie mieć ciężko. – podsumował Harry i zaśmiał się.<br />
-Ciekawe jak Ty będziesz miał dziecko, czy będzie grzeczne czy taki rozdartek
po tatusiu. – rzuciłam w niego poduszką. <br />
-Ja rozdartek? – oburzył się, a wszyscy wybuchli śmiechem. No nie wszyscy, bo
Matt zaczął płakać.<br />
-Synu proszę Cię. – powiedziałam i zaczęłam go kołysać. <br />
-Daj, uśpię go, a Ty sobie odpoczniesz. – powiedziała mama. <br />
-Dzięki. – odpowiedziałam. Czułam się jakbym była chora. –Przeproszę Was, ale muszę się położyć, jestem zmęczona.<br />
-Jasne. – odpowiedzieli. Poszłam do naszej sypialni i zasnęłam w mgnieniu oka.<br />
Nie wiem po jakim czasie się obudziłam, ale miałam straszne dreszcze i chyba
dopadła mnie gorączka. <br />
Wstałam z łóżka, chcąc iść do kuchni po termometr, ale upadłam na podłogę.
Chciałam wstać, ale zobaczyłam na naszej białej wykładzinie czerwone kropki,
których było coraz więcej. Dotknęłam nosa i poczułam, że leci mi z niego krew. <br />
-Louis! – krzyknęłam, ale nikt nie przychodził. – Lou! – i nadal nic.<br />
Ostatkami sił wstałam i otworzyłam drzwi. Wszyscy byli jeszcze w salonie.
Zeszłam po schodach, trzymając się poręczy.<br />
-Louis, coś się dzieje. – powiedziałam.<br />
-Co? – obrócił się i zobaczył, ze jestem cała we krwi.<br />
-Boże, co Ci się stało? – spytał i podbiegł do mnie.<br />
-Nie wiem, ale okropnie się czuję, jakbym miała grypę.<br />
-Jedziemy do szpitala. – zakomunikował mój mąż.<br />
-Nie dojdę do samochodu. – osunęłam się na schody. <br />
-Mamo ubierz Matthew, on też może być chory, skoro z Ems dzieje się coś złego.
Harry, weź podjedź moim samochodem pod same drzwi. Dan zostań w domu z
rodzicami i Leah, a reszta niech robi coś innego, nie wiem. – wydawał rozkazy roztrzęsiony
Louis. – Harry, kluczyki są na stole w kuchni. – powiedział i zaczął mnie
podnosić. – Nie martw się wszystko będzie dobrze.<br />
Nic się nie odezwałam. Zamknęłam oczy, byłam okropnie zmęczona.<br />
-Nie zasypiaj! – potrząsnął mną.<br />
-Ale ja jestem taka ospała. – powiedziałam.<br />
-Nie możesz zasnąć. Mów. <br />
-Ale co? – resztkami sił zaśmiałam się.<br />
-Cokolwiek. Gdzie pojedziemy na następne wakacje? Co ugotujesz na wigilię?
– wiecznie gadał. <br />
-Nie mam siły. – powiedziałam i zasnęłam.<br />
***<br />
Obudziłam się w jakieś sali. Byłam podłączona do jakieś aparatury. Nikogo nie
było, tylko pielęgniarka. <br />
Gdy zobaczyła, że się wybudziłam, od razu pobiegła po lekarzy. <br />
-Jak się Pani nazywa? – spytał jeden z nich.<br />
-Emilia Tomlinson. – odpowiedziałam. <br />
-Co się stało ostatniego w pani życiu? – spytał drugi.<br />
-Urodziłam syna, Matthew, potem byłam w domu i chyba na schodach zasnęłam. –
odpowiedziałam po raz kolejny. – Ale dlaczego tu jestem?<br />
-Jest Pani zakażona sepsą, ale wychodzi na to, że leki zaczynają działać. –
powiedział. <br />
-Ile ja już tu leżę? – spytałam.<br />
-Osiem dni. – odpowiedział.<br />
-Czyli dziś jest drugi dzień świąt? <br />
-Tak. – odpowiedziała pielęgniarka.<br />
-A gdzie mój mąż?<br />
-Siedzi na korytarzu, tutaj nie można wchodzić innym osobom. – odpowiedziała lekarka,
która coś robiła przy mojej kroplówce.<br />
-Proszę, tylko na chwilę. – poprosiłam.<br />
-Pięć minut. – lekarze wyszli, a do sali wszedł Louis.<br />
-Nawet nie wiesz jak mnie wystraszyłaś!! – krzyknął i złapał moją rękę i od
razu ją pocałował.<br />
-Co z Mattem? – spytałam.<br />
-Jest zdrowy i siedzi w domu z dziadkami i Leah. <br />
-Zepsułam nam święta. – posmutniałam. <br />
-Nieprawda. To były pierwsze święta bez Ciebie, ale daliśmy radę. Twoje prezenty czekają pod choinką, aż wrócisz do domu.. – uśmiechnął się.<br />
-Pamiętaj, bez względu na wszystko kocham Cię i gdyby mi się coś stało to …. –
nie dokończyłam, bo Louis mi przerwał.<br />
-Nic Ci się nie stanie. Wybudziłaś się i to znaczy, że już jest coraz lepiej. –
powiedział i pogłaskał mnie po policzku.<br />
-Ale gdyby, to proszę Cię zaopiekuj się naszymi dziećmi i powiedz, że bardzo je
kocham. <br />
-Nic Ci się nie stanie. – powtórzył po raz drugi.<br />
-Kocham Cię. – mój uścisk jego ręki rozluźniał się, a ja powoli odpływałam. <o:p></o:p></div>
kissonmehttp://www.blogger.com/profile/05822236592283211333noreply@blogger.com10tag:blogger.com,1999:blog-3463948046056828702.post-72720376312586884532012-12-20T19:47:00.000+01:002012-12-20T19:47:12.160+01:00ROZDZIAŁ 60<br />
<div class="MsoNormal">
</div>
<div class="MsoNormal">
<i>16 grudzień<o:p></o:p></i></div>
<br />
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
-Louis. – obudziłam go w środku nocy.<br />
-Co? – spytał zaspany.<br />
-Wody mi odeszły. – powiedziałam.<br />
-Co? – mówił zdezorientowany.<br />
-Rodzę! – krzyknęłam.<br />
-Żartujesz, prawda? – zapalił lampkę nocną.<br />
-Nie denerwuj mnie tylko dzwoń po Danielle, ktoś musi się zająć małą. A Ty się
ubieraj. Pospiesz się.<br />
-Boże. – jęknął i wstał z łóżka.<br />
-Dobra ubieraj się, ja zadzwonię do Dan. – byłam bardziej opanowana niż on. <br />
-Danielle? – spytałam. <br />
-Co? – kolejna zaspana.<br />
-Przepraszam, Że Cię budzę, ale mogłabyś do nas przyjechać? Jedziemy do
szpitala, bo rodzę. – powiedziałam. <br />
-Jezus Maria! Ja za piętnaście minut będę. Oddychaj. <br />
-Okej, okej. – odpowiedziałam i się rozłączyłam. – Dan zaraz będzie, a Ty
żyjesz? – spytałam Lou.<br />
-Tak. – wszedł uśmiechnięty, ale strach go zjadał.<br />
-Za chwilę zostaniesz ojcem po raz drugi. – odparłam. – Pomóż mi wstać, muszę
się przebrać, bo jestem cała mokra.<br />
Wyciągnął mi z szafy jakąś koszulę nocną i majtki. Założyłam jakieś skarpety i
schodziłam na dół.<br />
-Jak się czujesz? – spytał.<br />
-Trochę mnie boli, ale dam radę. – odpowiedziałam i w tym momencie zadzwonił dzwonek
do drzwi. -Idź otwórz, ja nie dojdę szybko.<br />
Był już na twarzy cały biały, ciekawe jak będzie na sali, zaśmiałam się w
duchu. <br />
-Jak się czujesz? – krzyknęła Dan, gdy zobaczyła jak schodzę po schodach. <br />
-Nie drzyj się, Leah śpi. Dobrze, ale pomóżcie mi, nie dojdę sama do samochodu. –
poprosiłam o pomoc.<br />
-Jasne. – odpowiedzieli obydwoje.<br />
-Lou weź torbę Ems, i idź do samochodu ja jej pomogę. – władzę wzięła
przyjaciółka. Na szczęście. <br />
Z jej pomocą udało mi się usiąść w samochodzie.<br />
-Trzymam kciuki, dajcie znać jak w końcu przyjdzie na świat Lucy. – pożegnała się
z nami Dan, a my odjechaliśmy.<br />
-Szczęśliwy, że na świat przychodzi druga córka? – zaśmiałam się.<br />
-Tak, a Ty? – spytał.<br />
-Oczywiście. – powiedział i jechał ostrożnie do szpitala.<br />
USG wykazało, że to będzie dziewczynka. Cieszyłam się, ale w sumie fajnie by
było mieć synka. <br />
-Ała. – krzyknęłam i złapałam się za brzuch.<br />
-Jeszcze chwila i będziemy na miejscu. – powiedział Lou i przyspieszył.<br />
Po chwili znaleźliśmy się w szpitalu. Była 3:53 nad ranem.<br />
Zabrali mnie na porodówkę, Louis był cały czas przy mnie.<br />
-Pierwsze dziecko? – spytała położna.<br />
-Nie, drugie. – uśmiechnęłam się.<br />
-A wiecie jakiej płci? <br />
-Dziewczynka, już druga. – odpowiedział dumnie mój mąż.<br />
-Gratuluję. – zaśmiała się i wyszła. <br />
***<br />
-Ile jeszcze? – spytałam, gdy już ból był nie do zniesienia.<br />
-Masz dziewięć centymetrów rozwarcia, myślę, że zaraz będziesz przeć. Już dzwonimy po lekarza.<br />
Spojrzałam na zegar była już 10 rano.<br />
-Louis ja nie dam rady. – złapałam go za rękę. <br />
-Dasz kochanie. – pocałował mnie.<br />
Od kilku miesięcy nie było między nami najlepiej, ale teraz to się nie liczyło.
<br />
-Złap mnie za rękę. – powiedziałam.<br />
-Już cicho. – przytulił mnie, a ja zaczęłam płakać. <br />
-Pani Emilio, zaraz będzie po wszystkim. – do sali wszedł lekarz. <br />
Usiadł, kazał rozszerzyć mi nogi i przeć. Louis trzymał mnie za rękę i wspierał. <br />
-Ostatni raz i zobaczy Pani swoją córkę. – powiedział. <br />
Z całych sił zaczęłam przeć. <br />
-O Jezu. – powiedział lekarz.<br />
-Co się dzieje?! – spytałam przerażona.<br />
-Macie państwo syna. – powiedział zdziwiony i nagle usłyszeliśmy głośny płacz.<br />
-Przecina Pan pępowinę? – spytała pielęgniarka.<br />
-Tak. – powiedział Lou i wziął do ręki nożyczki. <br />
Ja byłam szczęśliwa, że już po wszystkim. <br />
-Proszę. – lekarz podał mi małego na ręce.<br />
-Mój synek. – szepnęłam i mocno go przytuliłam. <br />
-Jak to możliwe? – spytał Louis.- Przecież to miała być Lucy. <br />
-Pomyliłem się, aczkolwiek gratuluję. – podał już czystą rękę lekarz mojemu mężowi,
a ten pękał z dumy. Zawsze chciał mieć syna. <br />
Pielęgniarka wzięła go ode mnie, aby go wymyć. W tym czasie mnie zaszyli, a ja
kipiałam szczęściem. <br />
-Mamy syna. – pocałował mnie Louis.<br />
-Wiem. – uśmiechnęłam się i mocno ścisnęłam jego rękę. – Jak damy mu na imię? –
spytałam.<br />
-Nie myśl teraz o tym. Śpij, jesteś zmęczona. – pocałował mnie w czoło.<br />
-Masz rację. – zamknęłam oczy i odpłynęłam do krainy snów.<br />
-Ktoś jest głodny. – obudził mnie Lou. Zobaczyłam, że ma na rękach naszego
syna, a obok stała pielęgniarka. <br />
-Tak, już. – podciągnęłam się i wzięłam małego na ręce.<br />
Zaczęłam go karmić, był strasznie głodny. <br />
-Zabiorę go teraz, aby go przebrać i zaraz Wam przyniosę. – uśmiechnęła się i
wyszła.<br />
-Dzwoniłeś już do wszystkich? – spytałam.<br />
-No, a myślisz, że nie? Niech cały świat wie, że mamy syna. Boże jestem taki
szczęśliwy! – wydarł się Lou.<br />
-Ciszej. – zaśmiałam się.<br />
-Witajcie rodzice! – do sali wbiegli nas przyjaciele. No z nimi nie
utrzymywałam jakiś specjalnych kontaktów, ale dziś to nie miało znaczenia.
Wszyscy zaczęli ściskać Lou, nie byli pewnie co do mnie.<br />
-No ja też chyba zasługuję na gratulacje, prawda? – zaśmiałam się. – To ja się męczyłam
z porodem. <br />
-Oczywiście. – pierwszy przytulił mnie Harry, a potem reszta, łącznie z
Kimberlly.<br />
-A gdzie Wasz potomek? – zaczęli się dopytywać.<br />
-Pani go wzięła do przebrania. – uśmiechnęłam się, za to Louis wymienił porozumiewawcze
spojrzenia z Hazzą. Nie wiedziałam o co chodzi, ale wolałam nie dociekać. <br />
Po chwili do sali weszła pielęgniarka z naszym synkiem, który był owinięty w
rożek. <br />
-Proszę. – podała mi małego, a ja wyciągnęłam go z rożka i zobaczyłam, ze na
szyi ma białą wstążeczkę i z pierścionkiem, a na ubranku jest napisane:<br /><i>
„Czy wybaczysz mojemu Tatusiowi i ponownie za niego wyjdziesz?”</i>
-Louis! – popłakałam się ze szczęścia. – Oczywiście, że tak. – schylił się i
pocałowałam go. – Kocham Cię. – szepnęłam. <br />
-Ja Ciebie też.<br />
-Nam też wybaczysz? – spytał Liam.<br />
-A co mam powiedzieć? Jesteście zawsze, gdy Was potrzebuję i kocham Was. –
powiedziałam i znowu łzy szczęścia poleciały mi po policzkach.<br />
-Nie rycz, tylko zastanów się jak dacie na imię waszemu synkowi. – powiedziała Kim.<br />
-Dobre pytanie. – powiedziałam.<br />
-Wiesz, bo ja myślałem, żeby go nazwać Matthew. Co o tym sądzisz? – spytał Louis.<br />
-Matthew Tomlinson. Ślicznie brzmi. – uśmiechnęłam się. – Witaj na świecie
Matt. – pocałowałam małego w nosek. Otworzył oczy. Były takie zielone jak moje.
<br />
-Mamuś! – usłyszałam głos mojej córki.<br />
-Leah. – uśmiechnęłam się.<br />
-Gdzie Lucy? – spytała.<br />
-Masz braciszka. Matthew. – powiedział Louis.<br />
-Jak to? Pan doktor powiedział, że to będzie siostrzyczka. – odpowiedziała.<br />
-Pomylił się. – uśmiechnęłam się. – Zobacz. – pokazałam jej małego.<br />
-Mogę go dotknąć? – spytała.<br />
-Jak umyjesz rączki to tak. – powiedziałam.<br />
Leah z zapałałem myła ręce, w między czasie pogratulowała nam Danielle i
siedzieliśmy wszyscy w dziesiątkę. <br />
-Już mam czyste, mogę? – spytała.<br />
-Pewnie. – uśmiechnęłam się. Zrobiłam jej miejsce na łóżku i usiadła obok.
Wpatrywała się w niego jak zaczarowana.<br />
-Jeeej, jaki on delikatny, a jaki fajny. – powiedziała. – Kocham Cię. – przyłożyła
swoją główkę delikatnie do jego policzka, a ja uśmiechnęłam się. Miałam
wspaniałą rodzinę, przyjaciół i chyba już bardziej szczęśliwszym niż ja być
nie można.<br />-----------------------------</div>
<div class="MsoNormal">
No to kolejny rozdział, przepraszam, że tak rzadko, ale nie mam czasu na nic.<br />
Chciałbym Wam życzyć wesołych świąt, wszystkiego co najlepsze. Żeby Wasze marzenia się spełniły, żebyście mieli mało sprawdzianów i kartkówek i czego sobie jeszcze tam chcecie.<br />
Nowy rozdział może wrzucę po świętach, ale nie wiem, bo wyjeżdżam teraz na kilka dni do rodziny w góry.<br />
Chciałabym Wam podziękować za wsparcie, komentarze, bo dzięki Wam naprawdę daleko zaszłam. Mam nadzieję, że to się szybko nie skończy.<br />
Dziękuję szczególnie <b>unromanticgirl</b>, która zawsze komentuje moje wypociny i wspiera mnie całym sercem. Jesteś kochana!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Jeszcze raz Wesołych Świąt!<br />
<br />
<b>kissonme</b><br />
<b><br /></b>
<b>xx</b></div>
<o:p></o:p><br />
kissonmehttp://www.blogger.com/profile/05822236592283211333noreply@blogger.com10tag:blogger.com,1999:blog-3463948046056828702.post-20765795030870254672012-12-06T21:00:00.001+01:002013-01-18T19:25:25.756+01:00ROZDZIAŁ 59-Powinnam się wyprowadzić na jakiś czas. - oznajmiłam Louisowi, gdy tylko położyłam Leah spać. Mała była zmęczona po powrotnym locie od dziadków.<br />
-Ems.. - odpowiedział Lou.<br />
-Ja wiem, obiecałam, że się nie rozwiedziemy, ale potrzebuję trochę czasu, muszę odpocząć od Ciebie. Zrozum, to niszczy mnie od środka. - spuściłam głowę w dół.<br />
-A co powiesz Leah? - wiedział, gdzie jest mój czuły punkt. <br />
-Nie martw się, jakoś jej to wytłumaczę. Uwierz mi, ja Cię kocham całym sercem, ale nie mogę. Po prostu ta nienawiść jest silniejsza ode mnie. To jest okropne...<br />
-Zrozum, kocham tylko Ciebie. - klęknął i złapał mnie za ręce. - Ja wiem, że Ty się mnie brzydzisz, ale ja Cię kocham i uwierz mi jesteś najważniejsza. Nie chcę żebyś mnie zostawiła. Co ja zrobię w tym wielkim domu sam?<br />
-Okej. Masz rację, nie powinno się uciekać od problemów. Może zgłosimy się na jakąś terapię małżeńską? - zaproponowałam.<br />
-Chcesz tego? - popatrzył mi w oczy.<br />
-No nie, ale co mamy do stracenia? - spojrzałam na niego badawczo.<br />
-Jeżeli to mam nam pomóc... - powiedział. - Wiesz, że zrobię dla Ciebie wszystko.<br />
-Wiem. - pierwszy raz od jakiegoś czasu uśmiechnęłam się szczerze do niego i pocałowałam w usta. - Chodź, idziemy spać. - powiedziałam i oboje pokierowaliśmy się do sypialni.<br />
***<br />
-A wiec jaki macie problem? - spytała, na oko czterdziestoletnia kobieta i popatrzyła na nas zza dużych okularów.<br />
-Mąż mnie zdradził. - odpowiedziałam niepewnie.<br />
-Opowiedzcie mi od początku Wasze życie odkąd się poznaliście.<br />
Louis zaczął mówić jak to na mnie wpadł, mówił o szczęśliwych chwilach naszego życia, przyznam, że uśmiechałam się przy tym, bo fajnie było tak powspominać.<br />
-Dlaczego zdradziłeś żonę? - terapeutka zadała pytanie, które zawsze mnie gryzło. Zadałam je Louisowi, ale nigdy nie byłam pewna czy odpowiedział szczerze.<br />
-Chciałem czegoś nowego, nie wiem co mnie podkusiło. Chyba to, że za szybko zostałem ojcem. Nie wiem. - odparł, a mi łzy spływały po policzkach.<br />
-Dlaczego płaczesz? - zwróciła się do mnie kobieta.<br />
-Po prostu... - jąkałam się. - Nie mogę tego znieść. Jemu się nudziło, za szybko został ojcem, a co ja mam powiedzieć? Ja też musiałam zrezygnować z wielu rzeczy. Skończyłam studia, ale co z tego skoro nie mogę pracować, bo jestem kolejny raz w ciąży, a po za tym ktoś musi się opiekować Leah. Chciałam zwiedzać świat, a nie mam jak. Chciałam poznawać nowe kultury, wyjechać w tropiki. Chciałam być w przelotnych związkach, nie chciałam mieć ani męża ani dzieci. I co z tego? Wyszło całkiem inaczej niż bym, chciała. - zakończyłam monolog. - Przepraszam, ale nie mogę. - wstałam i wyszłam. Musiałam zaczerpnąć świeżego powietrza.kissonmehttp://www.blogger.com/profile/05822236592283211333noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-3463948046056828702.post-80257650180614130662012-11-27T14:17:00.005+01:002012-11-27T14:17:59.921+01:00THANKS ! ♥DZIĘKUJĘ ZA PONAD 10 TYSIĘCY WYŚWIETLEŃ, ALE OCZYWIŚCIE NIE OBRAZIŁABYM SIĘ, GDYBY BYŁO WIĘCEJ KOMENTARZY!<br />
KOCHAM WAS<br />
<br />
<b>kissonme</b><br />
<b><br /></b>
<b>xx</b>kissonmehttp://www.blogger.com/profile/05822236592283211333noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-3463948046056828702.post-63819577257458609642012-11-21T21:59:00.000+01:002012-11-21T21:59:16.486+01:00ROZDZIAŁ 58-Hej Macy, jesteś zajęta? - zadzwoniłam do koleżanki ze studiów.<br />
-Cześć, właściwie nie. A co proponujesz? - zaśmiała się.<br />
-Nie wiem, może wspólny obiad?<br />
-Jasne, gdzie? - zgodziła się od razu.<br />
-Hmm.. w Bradstix? - spytałam.<br />
-Okej. Za godzinę widzimy się na miejscu, do zobaczenia. - odpowiedziała rozradowana koleżanka.<br />
-Pa. - rozłączyłam się i zaczęłam się zbierać. Nici z mojego dnia lenia. Nie chciałam być w domu, bo czułam się nieco niezręcznie.<br />
Poszłam do łazienki ogarnąć włosy, zrobiłam delikatny makijaż, a potem ubrałam się w rurki i białą bluzkę. Na to cukierkowy sweter, bo mimo że był lipiec, było chłodno. Założyłam swoje wysokie szpilki i byłam gotowa do wyjścia. Miałam dwadzieścia minut, aby dotrzeć na miejsce.<br />
-Wychodzę. - powiedziałam do Louisa.<br />
-Gdzie? - spytał.<br />
-Umówiłam się z Macy na obiad. Coś jeszcze chcesz wiedzieć? - powiedziałam oschle.<br />
-Możesz z nami pogadać? - głos zabrała Kim.<br />
-To szybko, bo spieszę się. - usiadłam na fotelu, na przeciwko nich.<br />
-Przestań zachowywać się jak rozkapryszona dziewczynka i żyj dalej. To, że Louis Cię zdradził to nie koniec świata, żyje się dalej. - powiedziała przyjaciółka, chociaż nie wiem czy chcę się z nią dalej przyjaźnić.<br />
-O proszę, jakaś Ty odważna. No brawo, brawo. - zadrwiłam. - A jak Ty byś się czuła, gdyby Zayn Cię zdradzał, każdy o tym wie, tylko nie Ty. No słucham? - popatrzyłam ze złością w jej oczy. Nie wiedziała co powiedzieć z resztą jak każdy.<br />
-Tak myślałam, jeżeli to wszystko to już wyjdę. - wstałam, ale oczywiście ktoś musiał mnie znowu zatrzymać.<br />
-Nie złość się na nich, to ja zawiniłem. - powiedział Louis.<br />
-O proszę jak szlachetnie. - roześmiałam się. - Weźcie się już nie pogrążajcie, bo to co robicie jest żałosne. Koniec naszej przyjaźni, chociaż tak naprawdę nie wiem czy się przyjaźniliśmy. Przyjaciele nie postępują tak jak wy. - zmierzyłam ich pogardliwie. - Tak wiem, jestem suką, ale wybaczcie, taka moja natura. Miłego dnia i jak to mówi Paris Hilton, do zobaczenia nigdy. - wyszłam z domu z uśmiechem na twarzy, lecz w środku nie czułam się tak dobrze. Brakowało mi krzyków Harrego, że Louis go zdradza, Nialla, który wiecznie był głodny, Liama, który zawsze służył mi pomocą, Zayna, który mimo pozorów, był kochanym przyjacielem, gdy miałam zły dzień to na nim mogłam wyładować swoją złość lub wypłakać się. Kim poznałam jak tu przyjechałam, nie sądziłam, że połączy nas taka więź. Louis mój wymarzony mąż, którego na samym początku nienawidziłam. Nie chciałam przekreślić jednym incydentem tylu wspaniałych lat, ale chyba było za późno..<br />
<br />kissonmehttp://www.blogger.com/profile/05822236592283211333noreply@blogger.com10tag:blogger.com,1999:blog-3463948046056828702.post-80567347833399941082012-11-19T17:07:00.001+01:002012-11-19T17:07:09.875+01:00ROZDZIAŁ 57<br />
-Zostaniesz przez jakieś kilka dni z dziadkami, okej? - powiedziałam do Leah.<br />
-A czemu mnie zostawiasz? - przytuliła się do mnie córka.<br />
-Muszę porozmawiać z tatą. - pogłaskałam ją po jej jasnobrązowych włosach.<br />
-Ale nie rozwiedziecie się? - spytała.<br />
-Nie, oczywiście, że nie, kochanie. - ucałowałam ją.<br />
-Nie długo po Ciebie przyjedziemy razem z Tatą. - uśmiechnęłam się.<br />
-Naprawdę? - mała bardziej mnie przytuliła.<br />
-Tak. - uśmiechnęłam się. - A teraz muszę już jechać z dziadkiem na lotnisko.<br />
Ciężko mi było zostawić Leah, ale czułam, że jeżeli tego nie zrobię, nigdy nie porozmawiam z Lou. Gdy mała jest w domu, zajmuję się nią i coraz bardziej złoszczę się na Louisa. Chcę w końcu wszystko wyjaśnić i jako tako rozmawiać z nim.<br />
***<br />
W Londynie jak zwykle było mnóstwo osób, jeszcze nie mogłam znaleźć swojej walizki. W końcu dotarłam do domu, oczywiście Lou wiedział o moim powrocie i przyjechał po mnie. Mimo że prosiłam go o to, aby wrócił w trasę, nie zrobił tego. Całą drogę nie odzywaliśmy się do siebie. W domu każde z nas poszło do innych pokoi. Nie wiem dlaczego, nie umiałam zacząć rozmowy. Stanęłam przed lustrem w naszej sypialni i lekko podniosłam koszulkę, odsłaniając brzuch. Przejechałam dłonią po skórze, ciąża była coraz bardziej widoczna, a rozwiązanie zbliżało się wielkimi krokami. Nie wiem jak to będzie... Dlaczego wszystko jest takie trudne?<br />
Położyłam się do łóżka, ciężko mi było spać. Zamknęłam oczy i udawałam, że śnię. Nagle poczułam Louisa, który położył się obok mnie. Zrobił coś, czego bym się nie spodziewała. Położył rękę na moim brzuchu i zaczął mówić:<br />
-Nawet nie wiesz jak bardzo Cię kocham. Żałuję bardzo tego, co zrobiłem. Tobie, dzieciakom. To zabawne, że mówię już do Ciebie od tylu nocy, a Ty nadal o tym nie wiesz. Śpij dobrze, kocham Cię. - pocałował mnie w policzek i obrócił się do mnie plecami. Zrobiłam coś czego bym się nie spodziewała. Obróciłam się do niego i mocno go przytuliłam. Tak spaliśmy już do rana..<br />
***<br />
Wstałam później niż zwykle. Zeszłam do kuchni, Louis siedział z kawą i czytał gazetę.<br />
-Słyszałam co mówiłeś wczoraj do mnie. - powiedziałam cicho i usiadłam na przeciwko niego.<br />
On nic nie powiedział tylko złapał moją dłoń. Zabrałam ją.<br />
-Ja naprawdę Cię kocham, ale minie sporo czasu zanim Ci wybaczę. Chciałam zostawić Leah, żeby nie czuła się winna, dlaczego mamy taki stosunek do Ciebie, chciałam z Tobą porozmawiać ale teraz widzę, że jest jeszcze ciężej niż sądziłam. Louis jak tak nie umiem. Jeżeli to się nie zmieni chyba...<br />
-Nie kończ. - przerwał mi. - Wiem co chcesz powiedzieć i nie pozwolę na to. - wstał i wyszedł z kuchni.<br />
Zrobiłam sobie śniadanie i poszłam do salonu oglądać telewizję. Postanowiłam, że będę miała dziś dzień lenia. Ktoś zadzwonił do drzwi. Nie chętnie zwlekłam się z kanapy i poszłam otworzyć. Zdziwiłam się, gdy zobaczyłam chłopaków i Kimberlly.<br />
-Cześć Ems! - chcieli mnie przytulic, ale się odsunęłam.<br />
-Co tu robicie? - wpuściłam ich do środka.<br />
-Mamy dwa dni wolnego, postanowiliśmy Was odwiedzić. - odpowiedział Harry.<br />
-Louis do Ciebie! - krzyknęłam i pokierowałam się do kuchni i wyciągnęłam z lodówki lody, ogórki kiszone, bitą śmietanę i chipsy.<br />
Kim była smutna, ale nie umiałam jej wybaczyć, że nawet ona, bojowa i zawsze szczera, zataiła przede mną fakt, że Louis mnie zdradza. <br />
-Cześć! - uśmiechnął się mój mąż i przywitał się z przyjaciółmi. Wycofałam się na górę.<br />
-Nie zostaniesz z nami? - spytał Zayn.<br />
-Nie koniecznie. - odburknęłam i pokierowałam się na górę. Byłam zła, że tu przyjechali. Włączyłam sobie jakiś film i jadłam te kaloryczne rzeczy. Musiałam się jakoś odstresować.<br />
kissonmehttp://www.blogger.com/profile/05822236592283211333noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-3463948046056828702.post-17373693434109560152012-11-10T23:51:00.001+01:002012-11-14T22:53:04.208+01:00ROZDZIAŁ 56<br />
Moi rodzice byli wniebowzięci, że przyleciałam z Leah. Tak rzadko się widujemy, a oni tak bardzo kochają i mnie i wnuczkę.<br />
-Pięknie wyglądasz. - powiedziała moja mama. Każdego dnia bardzo mi jej brakowało.<br />
Z lotniska pojechaliśmy od razu do domu.<br />
-A czemu Louis z wami nie przyleciał? - spytał mój Tata.<br />
-Jest w trasie. - odpowiedziałam<br />
-Ile tym razem? - spytała mama.<br />
-Trzy miesiące. - uśmiechnęłam się blado.<br />
-Leah, weź dziadka i naucz go grać może w jakieś gry, co? Ja tu porozmawiam z mamą. - powiedziała babcia do Leah.<br />
-Dobra dziadek, chodź idziemy. - powiedziała hardo córka i już ich nie było. Mimo że mieszkaliśmy w Anglii, pięknie mówiła po polsku. Musiałam ją w końcu nauczyć.<br />
-Mów teraz co się dzieje. - mama usiadła na przeciwko mnie i popatrzyła mi w oczy. Przed nią nic nie dało się ukryć.<br />
-Louis mnie zdradził. - wyszeptałam cicho. Było mi tak wstyd. Czułam się okropnie z tą myślą, że nie mogłam zaspokoić własnego męża.<br />
-Jak to? Nie, to nie możliwe.. - powiedziała.<br />
-Mamo, sama go przyłapałam. Leah do mnie zadzwoniła z trasy, że tata się dziwnie przytula z ciocią Anną. Poleciałam do nich i ich nakryłam.<br />
-A jego przyjaciele? Nie widzieli nic? - patrzyła na mnie zdziwionymi oczami.<br />
-Wiedzieli o wszystkim, ale mieli nadzieję, że on to zakończy zanim się dowiem. Mam do nich żal i nie odzywamy się do siebie, to znaczy ja z nimi nie rozmawiam. - po moim policzku spłynęły łzy niczym grochy.<br />
-Nie mogę w to uwierzyć. Przecież Louis to taki dobry chłopak. - wstała i podeszła do okna.<br />
-Mamo, tylko nie mów nic tacie, proszę. - przytuliłam się do niej od tyłu.<br />
-Dobrze dziecko, dobrze. - słyszałam, że jej głos się łamie.<br />
-Nie płacz.<br />
-Jak mam nie płakać, jak moje jedyne dziecko tak cierpi. - złapała moją twarz w swoje delikatne ręce.<br />
-Dam radę.<br />
-Rozwiedziecie się? - wiedziałam, że moja rodzicielka o to zapyta.<br />
-Nie. Nie chcę, aby dzieci wychowywały się w rozbitej rodzinie. - spuściłam głowę w dół.<br />
-No masz rację, skarbie. - pogłaskała mnie. - Ale zaraz, dzieci? - zrobiła wielkie oczy.<br />
-Z tego wszystkiego nie powiedziałam Ci. Jestem w ciąży. - uśmiechnęłam się.<br />
-Który to miesiąc? - spytała.<br />
-Prawie czwarty.<br />
-Skarbie, tak bardzo się cieszę. - uściskała mnie mocno, a po chwili głaskała mnie bo brzuchu. - No widać że taki okrąglejszy. - zaśmiała się.<br />
-No, już nie dopinam się w niektóre spodnie. - dobry humor zaczął mi powracać.<br />
Rozmawiałam z mamą do późnej nocy. W międzyczasie przyszedł Tata z Leah i dopytywał się o ciążę, bo moja latorośl mu powiedziała, a on nie chciał uwierzyć Oczywiście, gdy to potwierdziłam nie obeszło się bez gratulacji. Może jakoś przeboleję tę zdradę i uda nam się z Louisem stworzyć fajną rodzinę? Sama nie wiem..<br />
-------------------<br />
Tak jak już powiedziałam, nie mam czasu dodawać więcej rozdziałów, a tym bardziej codziennie. Jestem w pierwszej klasie liceum i mam dużo nauki, więc jak Wam się nie podoba to nie czytajcie mojego bloga. I tyle. Bo nauka i rodzina są dla mnie najważniejsze. Dziś pożegnałam się z Tatą, więc jak dojdę do siebie to postaram się coś jeszcze wrzucić. Na razie jestem w cholernym dołku psychicznym. Wybaczcie.<br />
<br />
<b>kissonme</b><br />
<b><br /></b>
<b>xx</b>kissonmehttp://www.blogger.com/profile/05822236592283211333noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-3463948046056828702.post-89857090833507348352012-11-10T18:41:00.002+01:002012-11-10T18:41:25.231+01:00DRODZY CZYTELNICYWiem, że nie piszę często, ale ja naprawdę nie mam jak. Ktoś napisał, żebym się nie usprawiedliwiała Tatą i wiem, że moja reakcja jest naganna, ale taka jestem. Jeżeli nie potraficie zrozumieć że mam trudną sytuację rodzinną to trudno. Nie będę pisała w ogóle. Zadecydujcie Wy..<br />
<br />
<b>kissonme</b><br />
<b><br /></b>
<b>xx</b>kissonmehttp://www.blogger.com/profile/05822236592283211333noreply@blogger.com10tag:blogger.com,1999:blog-3463948046056828702.post-86416027234135925612012-11-03T22:12:00.001+01:002012-11-03T22:14:32.300+01:00ROZDZIAŁ 55<br />
Leah była w przedszkolu, a ja siedziałam w domu z Louisem. Unikałam go jak ognia. Gdyby nie było dzieci rozwiodłabym się z nim, ale nie chcę być wyrodną matką. Zrozumiałam to, gdy miało dojść do naszego rozwodu. Nie chcę tego, kocham go, ale czuję taką barierę, przez którą nie mogę się przebić. To okropne.<br />
Stałam w łazience i podciągnęłam koszulkę. Mój brzuch już nie był płaski, ale też nie był jakoś specjalnie wielki, przecież to dopiero połowa drugiego miesiąca. Pogłaskałam go i patrzyłam przez chwilę w lustro. Nagle spojrzałam na mój lewy nadgarstek Był cały od blizn. Pamiętam jak kiedyś Leah zapytała co to jest. Powiedziałam, że poparzyłam się kiedyś przy doświadczeniu chemicznym, lecz gdy będzie starsza pewnie będę musiała powiedzieć jej prawdę.<br />
Zajrzałam do dolnej szafki i wygrzebałam coś z mojej kosmetyczki. Jak mi tego brakowało. Obejrzałam ją z jednej i z drugiej strony. Była taka błyszcząca, taka czysta. Przyłożyłam ją do ręki. Wahałam się, ale tylko przez chwilę. Przejechałam po nadgarstku pierwszy, drugi, piąty raz. Odzyskałam ulgę, której tak bardzo mi brakowało. Krew spływała po moich palcach.<br />
-Co Ty robisz? - z "zajęcia" wyrwał mnie głos Louisa.<br />
-Nic. - powiedziałam szybko i wyszłam z łazienki.<br />
-Ems, tu jest krew, co Ci się stało? - zaczął krzyczeć po całym domu.<br />
-Nic, to z zęba. - skłamałam.<br />
-Nie kłam. Emilly! - krzyczał, a ja starałam się gdzieś ukryć, bo co miałam zrobić.<br />
-Zostaw mnie. - warknęłam, gdy staliśmy na przeciwko siebie.<br />
-Pokaż mi lewą rękę. - powiedział spokojnie.<br />
-Po co?<br />
-Jeżeli nie masz nic do ukrycia to mi ją pokaż.<br />
-Nie będę Ci nic pokazywać. - byłam cholernie pyskata.<br />
Podszedł do mnie i jednym zwinnym ruchem zobaczył moją rękę. Nie pocięłam się głęboko. Nie chciałam się zabić. Chciałam po prostu poczuć ból, który przynosi mi ulgę.<br />
-Przepraszam Cię. - jego głos się załamał.<br />
-Co Ty do mnie mówisz? - zdziwiłam się.<br />
-Gdyby nie ja nie powróciłabyś do tego. Ems opamiętaj się, masz w sobie nasze dziecko.<br />
-Teraz Ci się dziecko przypomniało? A gdzie byłeś jak pieprzyłeś się z Anną?! No pytam się gdzie?! - zaczęłam uderzać w jego klatkę piersiową pięściami.<br />
-Uspokój się. - trzymał mi ręce, bolało na lewej.<br />
-Nie! Nienawidzę Cię! - zaczęły mi spływać łzy. - Rozumiesz, nienawidzę Cię, zniszczyłeś mi życie, jesteś ohydnym kłamcą, wszyscy nimi jesteście. - zaczęłam dosłownie wyć. Nienawidziłam tego.<br />
-Spokojnie. - Louis mówił do mnie jak do małego dziecka i trzymał mnie mocno w swoich ramionach. Nie miałam siły dłużej z nim walczyć i po raz pierwszy od tego okropnego dnia dałam mu się przytulic Wypłakałam się, zrobiło mi się lepiej.<br />
-Już? - popatrzył mi głęboko w oczy.<br />
-Tak. - zaciągnęłam nosem.<br />
-Nie rób tego więcej, proszę.<br />
-Nie zrobię. - wiedziałam, że mu na mnie zależy. - Ale tylko ze względu na dzieci.<br />
-Rozumiem. - spuścił głowę, a ja wyswobodziłam się z jego ramion.<br />
-Wiesz co? Możesz wrócić w trasę, ja pojadę z Leah do Polski.<br />
-Po co? Przecież masz tu wszystko.<br />
-Bo chcę od Ciebie odpocząć. - odparłam i poszłam do pokoju.<br />
Zaczęłam pakować walizki, chciałam wyjść z tego domu i już nigdy tam nie wracać.<br />
-Już chcesz lecieć?<br />
-Zaraz nam zabukuję bilety. Najpóźniej za dwa dni wylecimy. - powiedziałam.<br />
-Pamiętaj, że Cię kocham i nigdy nie przestanę. - szepnął, a mi się cholernie ciepło zrobiło na sercu, ale jednocześnie zabolało. Zawsze tak mówiliśmy, gdy jedno z nas było obrażone na drugiego. Dlaczego w moim życiu wszystko musi się sypać?<br />
----------------<br />
Pytacie kiedy rozdziały, a ja naprawdę nie jestem jasnowidzem i nie wiem kiedy je napiszę. Ponadto nie mam nawet czasu, każdą wolną chwilę spędzam teraz z Tatą, który przyjechał zaledwie na tydzień, a nie widziałam go ponad pół roku i zobaczę go prawdopodobnie za rok, więc wybaczcie, ale rodzina zawsze była dla mnie najważniejsza. Poza tym, mam cholernie dużo nauki, zaległości jakie mi się nazbierały podczas pobytu w szpitalu i bieżące.<br />
Przepraszam.<br />
<br />
<b>kissonme</b><br />
<b><br /></b>
<b>xx</b>kissonmehttp://www.blogger.com/profile/05822236592283211333noreply@blogger.com10tag:blogger.com,1999:blog-3463948046056828702.post-34369667110844788532012-10-26T20:30:00.000+02:002012-10-26T20:30:02.690+02:00ROZDZIAŁ 54<br />
-Skarbie, a co Ty na to żebyśmy razem pojechały do dziadków? - spytałam córki przy śniadaniu.<br />
-Same, bez Taty? - zrobiła wielkie oczy.<br />
-Same. - uśmiechnęłam się. - Tata jest zajęty, ma dużo pracy. - powiedziałam,a Louis spuścił głowę.<br />
-Tato nie będziesz zły? - Leah odeszła od stołu i wgramoliła się na kolana Lou.<br />
-Jasne, że nie. Ja mógłbym gniewać się na moją księżniczkę? - ucałował ją w nosek.<br />
-Tato. - powiedziało nasze dziecko.<br />
-Co? - uśmiechnął się mój mąż.<br />
-A Ty i ciocia Anna na poważnie się przytulaliście? Tak jak Ty z mamą? - spytała, a ja zakrztusiłam się kawą.<br />
-Nie kochanie. - odpowiedział.<br />
-Tato po prostu pocieszał ciocię, bo była smutna. - odpowiedziałam za niego.<br />
-Właśnie. - potwierdził.<br />
Wstałam od stołu i zaczęłam sprzątać brudne talerze.<br />
-Chodź Leah, bo spóźnimy się do przedszkola.<br />
-Już. - pobiegła do przedpokoju się ubrać.<br />
-Dziękuję. - powiedział Lou w kuchni.<br />
-Nie ma za co. - ominęłam go.<br />
-Proszę Cię nie bądź aż tak oschła. - złapał mnie za nadgarstek.<br />
-Daj mi spokój. - wyrwałam się i poszłam do córki.<br />
-Gotowa? - spytałam.<br />
-Taak! - krzyknęła radośnie. Zarzuciłam na siebie płaszcz, ubrałam baleriny i wyszłam z Leah.<br />
Po około dwóch godzinach umówiłam się z Danielle na mieście. Miałyśmy zjeść razem lunch i pogadać , bo wcześniej nie było na to czasu. O moim pobycie w szpitalu dowiedziała się od chłopaków, potem rozmawiałyśmy przez telefon, ale przecież to nie to samo. Musiałam się do niej dostosować, bo ona pracowała, ja siedziałam w domu.<br />
-Jak ja dawno Cię nie widziałam! - mocno się przytuliłyśmy. - Opowiadaj. - powiedziała, gdy siedziałyśmy już przy frytkach i coli. Tak niezbyt zdrowy posiłek, ale od czasu do czasu można sobie pozwolić.<br />
-Co? Nie rozwiodę się z Lou, nie teraz, gdy mamy Leah i kolejne dziecko w drodze. - pogłaskałam się po brzuchu. -Oczywiście nie jest tak jak dawniej, jestem dla niego oschła, choć on bardzo się stara. Nawet nie śpimy razem, on zajmuje sypialnie, ja jestem z Leah. Oczywiście mała pytała dlaczego tak jest, ale po prostu powiedziałam, że jej łózko jest wygodniejsze i dzidziuś śpi spokojniej.<br />
-Biedna Ty. Nie wiem co mam Ci powiedzieć - pogłaskała mnie po ręce - No zachował się jak świnia, ale powiem Ci jedno. Kiedyś Twoje dzieci odwdzięczą Ci się za to, że wychowały się w pełnej rodzinie. Jesteś wspaniałą kobietą, pamiętaj o tym. - ścisnęła mnie za rękę.<br />
Łza spłynęła mi po policzku.<br />
-Wiesz co jest najlepsze? Że mam taką wspaniałą przyjaciółkę jak Ty i tylko na Ciebie mogę liczyć.<br />
-Nie przesadzaj. Masz chłopców, Kim. - uśmiechnęła się.<br />
-Nie mam z nimi już dobrych relacji. Mam ich gdzieś, tak się przyjaciele nie zachowują. Nie powiedzieli mi nawet tego, że ona z nimi leci. Nie spodziewałam się tego po Kimberlly.<br />
-Posłuchaj oni chcieli dobrze. Mi by też było ciężko powiedzieć Tobie, że Twój facet Cię zdradza. - powiedziała Danielle.<br />
-Proszę Cię nie broń ich, to nic nie da. - zdenerwowałam się. - Moje życie znowu wywróciło się do góry nogami. Mam powoli tego dość.<br />
-Tak i za sześc miesięcy znowu się to stanie. - zaśmiała się.<br />
-Ale to będzie dobra zmiana. Nie mogę się już doczekać. - zatarłam ręce podekscytowana.<br />
-Ja też! - zawtórowała mi.<br />
I to są właśnie nazywa prawdziwa przyjaciółka, nigdy Cię nie zawiedzie i zawsze będzie wtedy, gdy naprawdę tego potrzebujesz.<br />
kissonmehttp://www.blogger.com/profile/05822236592283211333noreply@blogger.com10tag:blogger.com,1999:blog-3463948046056828702.post-32535727322051981132012-10-22T20:05:00.001+02:002012-10-22T20:05:48.017+02:00ROZDZIAŁ 53<br />
<i>kilka dni później</i><br />
<br />
Razem z Leah i Louisem wróciłam do domu. Lou przeprosił fanów, że nie może dalej uczestniczyć w trasie, ale jest to spowodowane strachem o mnie z powodu ostatniego incydentu. Uwierzyli mu, lecz ja wolałabym, gdyby został i dał mi trochę świętego spokoju. Oczywiście nie mogłam tego zrobić córce, więc nie zaprotestowałam.<br />
W domu była ciężka atmosfera. Wieczorem, gdy Leah już zasnęła, siedziałam w salonie i tępo patrzyłam się w okno.<br />
-Porozmawiaj ze mną. - usłyszałam cicho za sobą.<br />
-O czym? - moje pytanie było banalne.<br />
-W szpitalu powiedziałaś, że się ze mną nie rozwiedziesz, ale to było tylko tak przy Leah. Jeżeli będziesz chciała, dam Ci rozwód. Całą winę wezmę na siebie. - spuścił wzrok.<br />
Spojrzałam na niego. Mimo tego co zrobił, kochałam go. Cholernie się na nim zawiodłam, ale nie mogłam przekreślić pięciu lat naszego związku.<br />
-Obiecałam naszej córce, że będziemy razem to słowa dotrzymam. Nie będzie żadnego rozwodu, ale będziesz musiał się bardzo postarać o to, aby odzyskać moje zaufanie. Nie wiem czy kiedykolwiek to Ci się uda.<br />
-Rozumiem, ale posłuchaj Ems. - klęknął przy mnie i złapał za dłonie. - To był jeden jedyny raz, chciałem spróbować czegoś nowego, wiem, że źle zrobiłem, teraz to rozumiem. Byłem głupi, gdy Harry tłumaczył mi żebym z tym skończył, a ja nadal robiłem swoje.<br />
-Pamiętasz jak byłeś wściekły, gdy zobaczyłeś ten fotomontaż ze mną?<br />
-Jaki? - zdziwił się.<br />
-Ja i jakiś facet, wtedy jak byłam w ciąży, pamiętasz?<br />
-Ah tak, ten. Pamiętam. - powiedział skruszony.<br />
-Jak się wtedy czułeś? - spytałam.<br />
-Jakie to ma teraz znaczenie ....<br />
-Ma, odpowiedz. - naciskałam.<br />
-Okropnie się czułem z myślą, że dotykał Cię jakiś inny facet, że w ogóle mógł to robić - popatrzył na mnie swoimi niebieskimi oczyma.<br />
-Już wiesz co ja czuję. Nie mogę znieść myśli, że jakaś inna kobieta Cię dotykała, że Ty ją pieściłeś, że się kochaliście. To mnie okropnie boli, ale wytrzymam ten ból dla naszych dzieci. Nie chcę, aby wychowywały się w rozbitej rodzinie.<br />
-Nie wybaczę sobie tego, gdy będziesz nieszczęśliwa. - posmutniał.<br />
-Za późno. - puściłam jego ręce. - Ale widok uśmiechniętej Leah wynagrodzi mi to. My za to musimy grac kochających się rodziców.<br />
-Ja nie chcę niczego udawać. Kocham Cię. - złapał mnie za barki i chciał mnie przytulic, lecz odsunęłam się.<br />
-Louis, nawet nie wiesz jak bardzo ja Cię kocham. - łza spłynęła mi po policzku. - Ale to mnie bardzo boli, zraniłeś mnie. Nie wiem czym sobie na to zasłużyłam..<br />
-Niczym, to ja jestem idiotą. - on też płakał. - Pozwól mi to naprawić.<br />
-Próbuj, może z czasem Ci się uda. - wstałam i pokierowałam się do sypialni naszej córki. Spała spokojnie. Usiadłam na jej łóżku i pogłaskałam ją po twarzy. Przebudziła się.<br />
-Mamuś, dlaczego płaczesz? - powiedziała zaspanym głosem.<br />
-Ze szczęścia. Że mam taką cudowną córkę, którą kocham najbardziej na świecie. - uśmiechnęłam się.<br />
-Ja Ciebie też bardzo kocham. - powiedziała i wtuliła się w moje uda.<br />
-Mogę spać z Tobą? - spytałam.<br />
-Możesz, a tata nie będzie zły?<br />
-Myślę, że się nie pogniewa.<br />
Leah posunęła się, przytuliłam ją mocno i zasnęłam razem z moją córką. Była całym moim światem, który dzięki niej przekręcił się o sto osiemdziesiąt stopni. Teraz miał się pojawić drugi brzdąc, który tak samo zawładnie moim życiem, jak córka. I pomyśleć że kiedyś nie wyobrażałam sobie, że będzie na świecie ktoś taki, kto będzie mówił do mnie to jedno, magiczne słowo "Mamuś".<br />---------------<br />Rozdział dedykuję <b><span style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 14px; line-height: 18px; text-align: justify;">@DariaDoruch.</span> </b>Dziękuję za wsparcie :)<br />
<br />
<b>kissonme</b><br />
<b><br /></b>
<b>xx</b><br />
kissonmehttp://www.blogger.com/profile/05822236592283211333noreply@blogger.com8