piątek, 14 września 2012

ROZDZIAŁ 43


trzy tygodnie później

Siedzieliśmy całą rodziną przy naszym wielkim stole. Śpiewaliśmy kolędy, rozmawialiśmy na wiele tematów, ale większość z nich dotyczyło chrzcin Leah i nowego dziecko, które planowaliśmy dopiero za jakieś 6 lat.
-To co otwieramy prezenty? - spytał Lou.
-A coś Ty taki w gorącej wodzie kąpany? - zaśmiałam się.
-No to zgodnie z tradycją najmłodszy rozdaje podarunki, czyli w tym roku Leah. - powiedział mój mąż i założył naszej córce za dużą czapkę Mikołaja.
-No to dla Leah. - podał jej pierwszy prezent. - I zobacz ten też dla Ciebie. - zaśmiał się. Podał jej jeszcze z 5 prezentów, potem była Pheobe, Daisy i inni członkowie rodziny. Kilka prezentów było dla mnie, dla Lou. Gdy każdy był zajęty swoim podarunkiem, Lou podszedł do mnie i pociągnął mnie do kuchni.
-Wiesz, bo ja spotkałem Mikołaja i on kazał Ci to przekazać. - podał mi jakieś pudełko. Otworzyłam i zobaczyłam tam klucze. Wyglądały jak takie od domu. Pod nimi była kartka. "Akt własności domu ..." dalej nie dałam rady przeczytać ze szczęścia.
-Kupiłeś dla nas dom? - spytałam ze łzami w oczach.
-Tak. - uśmiechnął się.
-Louis! Kocham Cię! - rzuciłam mu się na szyję i namiętnie pocałowałam. - Ja dla Ciebie też mam prezent, ale on jest w sypialni i użyjemy go, gdy już wszyscy będą spać. To taki Twój urodzinowy prezent. No i jeszcze coś na górze na Ciebie czeka- ugryzłam delikatnie jego płatek ucha.
-Mmmm ... Brzmi kusząco. - złapał mnie za biodra i zaczęliśmy się delikatnie kołysać.
-Zakochańce! - krzyknęła moja mama. - Chodźcie, oglądamy jak Leah powiedziała pierwsze słowo.
Poszliśmy za rękę do salonu i usiedliśmy na sofie i wzięłam małą na ręce.
Do 22 wszyscy siedzieli u nas, potem poszli do kościoła, na pasterkę. Gdy wrócili po 12, my zdążyliśmy wszystko posprzątać i się wykąpać. Czekałam aż zasną, bo chciałam zamknąć się w sypialni z moim mężem. Gdy siedzieliśmy w salonie, zaczęłam temat chrzcin Leah.
-Kiedy to zrobimy? Miało to być przed świętami. - narzekałam.
-Teraz będę jechał w trasę, więc jak wrócę. Na Ciebie spadną te rzeczy formalne. - powiedział.
-No dobra, ale co do rodziców chrzestnych to nic nie zmieniamy?
-A chcesz coś zmieniać? - zdziwił się.
-No, nie. Jest dobrze. Liam z Dan będą fantastycznymi rodzicami chrzestnymi. - powiedziałam.
-Ja też tak sądzę. - przytaknął mi mąż.
-Śpią już? - spytałam po cichu i zaczęłam nasłuchiwać.
-Chyba jeszcze nie. Poczekajmy jeszcze, dopiero co się położyli.
-A co ja się będę wstydziła we własnym domu kochać ze swoim mężem. Chodź Lou. - pociągnęłam go za rękę.
-Ems, nie poznaję Cię. - zaśmiał się.
-Nie marudź tylko chodź. - weszliśmy do naszej sypialni, a ja zamknęłam nasz pokój na klucz...
---------------------
Jeżeli pod tym rozdziałem będzie przynajmniej 10 komentarzy, jutro pojawi się nowy rozdział :)

mój twitter: cocaine1309
follow me = follow you

kissonme

xx

13 komentarzy:

  1. Booosko *.*
    Czytam od dzisiaj a juz jestem na 43 rozdziale.!!
    Naprawde baedo fajny bloog .!! ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Uuuu... Dzieje się, dzieje. :D
    To jest coś co tygryski lubią najbardziej.
    Czekam na następny.

    Buziaki. :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojejciu jak słodko:) Blog jest naprawde fajny. Tylko że jak jestem już na końcu rozdziału to się nakręcam i patrze a to już koniec. Fajnie by było jakby były trochę dłuższe. Ale tak to jest ok:) Czekam na nn:) :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. pisałabym dłuższe gdybym naprawdę miała na to czas, a go nie mam. przepraszam, ale nie dam rady pisac więcej :C

      xx

      Usuń
  4. Świetny rozdział , zresztą tak jak każdy , super ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo fajnie piszesz gratuluję :)

    OdpowiedzUsuń