kilkanaście dni później
-Jeszcze chwila, idź po woli. - mówił Louis.
-Lou o co tu chodzi? - zaśmiałam się. - Kiedy mogę wreszcie zdjąć tę opaskę?
-No już prawie jesteśmy na miejscu.
-Co Ty kombinujesz? Mówiłam Ci, że chcę wrócić do domu i wreszcie czuć się jak matka. - powiedziałam.
Louis wreszcie ściągnął mi opaskę i wszyscy zaczęli krzyczeć "Witaj w domu". Byli wszyscy moi przyjaciele, rodzina. Siostry Lou mocno mnie przytuliły, muszę przyznać, że brakowało mi i ich, mimo że nie widujemy się często, ale to wina tylko i wyłącznie tego, że Louis tak często wyjeżdża.
-Jejku nie trzeba było. - uśmiechnęłam się i przytuliłam każdego z osobna.
-Ale nam stracha napędziłaś. - powiedziała moja mama i widziałam, że poleciało jej kilka łez.
-Mamo, nie płacz.- uścisnęłam ją mocniej. - A gdzie moje dzieci? - uśmiechnęłam się.
-Matthew śpi na górze, Leah też się zdrzemnęła. - powiedziała teściowa.
-Idę ich zobaczyć na chwilę. - odparłam i pobiegłam szybko do pokoju mojego maleństwa.
Najpierw poszłam do pokoju małego Tomlinsona. Weszłam i od razu usłyszałam jego oddech. Był taki spokojny. Podeszłam bliżej i nie mogłam się na niego napatrzeć. Był tak podobny do mnie.
-Śliczny, prawda? - usłyszałam za sobą szept męża.
-Tak. - przytaknęłam. - Nie mogę uwierzyć, że straciłam prawie miesiąc na to, by patrzeć jak rośnie. - posmutniałam.
-Skarbie uwierz mi jeszcze się zmęczysz. Miałaś rację, da nam popalić, w sumie już daje. Te jego koncerty w nocy. Co jak co, głos odziedziczył po mnie, ale mógłby śpiewać w dzień. - zażartował Louis.
-Chodźmy do Leah. - powiedziałam i pokierowałam się do pokoju córki.
Ona też wyglądała tak słodko i niewinnie. Cholernie za nią tęskniłam, miałam nadzieję, że moje zdrowie już nigdy sobie ze mnie tak nie zadrwi..
-Mamuś. - szepnęła przez sen.
-Jestem przy Tobie. - usiadłam obok niej na łóżku i pogłaskałam po policzku. Louis zajął miejsce koło mnie, a córka wtuliła się w moją rękę, a z moich oczu wypłynęło kilka łez. Tak bardzo brakowało mi mojej rodziny, myśl o tym, że już nigdy miałam ich nie zobaczyć jest okropna.
-Kocham Cię. - szepnął Louis.
-Ja Ciebie też. - przytuliłam się do niego. - Obiecuję, że już nigdy nie napędzę Wam takiego stracha.
-Trzymam Cię za słowo, a teraz proszę Cię, nie płacz już. - pocałował mnie w głowę a ja wreszcie byłam szczęśliwa, że jestem w domu, z osobami, których kocham najbardziej na świecie.