czwartek, 26 lipca 2012

ROZDZIAŁ 34


-Chyba zaraz umrę. - zwróciłam się do Louisa. - Dlaczego to tak długo trwa?
-Musimy być cierpliwi. Spokojnie. - pocieszał mnie, choć sam był w kiepskim stanie.
-Dziękuję Ci. - wyszeptałam.
-Za co? - spojrzał na mnie dziwnie.
-Za to, że jesteś. Jesteś najlepszym mężem i ojcem na świecie. - powiedziałam i się rozpłakałam. Nie wiem ile razy płakałam przed ostatnie 24 godziny.
-Nie martw się. Wszystko będzie dobrze. - powiedział i mocno mnie do siebie przytulił. Delikatnie musnął moje usta, a potem ucałował w czoło.
-Państwo Tomlinson. - podszedł do nas lekarz.
-Co z naszą córką? - zerwałam się.
-Wszystko w porządku. To tylko grypa. Zostawimy ją jeszcze na jeden dzień, jutro z samego rana możecie ją Państwo zabrać do domu. - kamień spał mi z serca.
-Czy my ... my ... czy możemy iść już do niej? - spytałam pełna łez.
-Oczywiście. - lekarz się uśmiechnął, a ja pociągnęłam Lou za rękę i biegliśmy do sali, gdzie była nasza córeczka. Gdy weszliśmy leżała w łóżeczku taka bezbronna. Spała. Była podłączona do kroplówki. Jej mała rączka była taka kruchutka, a jej buźka strasznie blada.
-Moje słoneczko. - powiedziałam szeptem i podeszłam do niej. Pogłaskałam po główce, którą pokrywały ciemne włosy.
-Wiedziałem, że nasza córka jest silna. - powiedział Louis.
-Ja też nigdy w to nie zwątpiłam. - uśmiechnęłam się przez łzy, tym razem łzy szczęścia.
Siedzieliśmy tak z Lou aż do późnego wieczora.
-Jedź do domu, prześpij się. - powiedział. - Rano z nią przyjadę.
-Nie. Wytrzymam jeszcze. - odparłam.
-Uwierz mi dam sobie radę. - zapewniał mnie.
-Nie znasz polskiego, a jak będzie trzeba zawołać lekarza? - spytałam.
-Jak się zacznę drzeć to każdy przybiegnie. - zaśmiał się. - Na prawdę dam sobie radę, daj mi szansę. - poprosił.
-Dobra, ale dzwoń jak tylko coś się będzie działo. - odparłam i wstałam z krzesła, aby założyć kurtkę.
-Obiecuję. - zapewnił mnie. - Leć już. Kocham Cię. - powiedział i dał mi buzi. Spojrzałam na spokojną Leah, która wcale nie była aż tak grzeczna, gdy się obudziła jak do niej przyszliśmy. Ale nie miałam jej tego za złe. Miała wenflon w rączce, pokuli ją po paluszkach, aby pobrać krew. Wyciągnęłam mój telefon i miałam tam mnóstwo nieodebranych połączeń od chłopaków i od Daniellle oraz Kim. Zadzwoniłam do Kimberlly i opowiedziałam o wszystkim.
-Uff to dobrze, że nic jej nie jest. Od wczoraj sprawdzamy w internecie czy coś wiadomo co z Leah. - powiedziała przejęta przyjaciółka.
-Uwierz mi ja też się bałam. Myślałam, że ją stracę. - głos mi się załamał. - Chyba dziś pierwszy raz doświadczyłam co tak na prawdę znaczy być matką. - powiedziałam szczerze.
-Jesteś najlepszą mamą pod słońcem, a Louis to najlepszy tata. Właśnie, a jak on się trzyma? - spytała.
-Został z małą w szpitalu, a mi kazał jechać do domu się przespać. Mam wyrzuty sumienia, bo sam jest zmęczony. - odpowiedziałam.
-Spokojnie, on  da radę. Do zobaczenia. - powiedziała.
-Na razie. - zaśmiałam się i rozłączyłam.
Potem zadzwoniłam do Dan, która też bardzo się niepokoiła. Widać, że strasznie martwiła się o Leah. Wykręciłam numer do Nialla, który ledwo dał mi dojść do słowa. W sumie nie on jeden, bo chłopcy z nim byli i na przemian zadawali przeróżne pytania. Gdy ich uspokoiłam, że jest w porządku, wreszcie mogłam pojechać spokojnie do domu. Moja mama siedziała w kuchni i robiła kolację.
-A gdzie Louis i mała? - spytała.
-Leah wypiszą rano ze szpitala, a Louie kazał mi się wyspać. Pośpię jakieś dwie, trzy godziny i pojadę do niego. Sam jest biedny zmęczony. - powiedziałam z troską.
-Najpierw zjedz. Przyszykuję Ci tu ciepłą zupę to mu zawieziesz, biedak pewnie nie jadł nic. - odparła.
-Dobrze mamo. Wstanę za 3 godziny, odgrzeję ją i wleję do termosu.
-Sama to zrobię, nie zasnę. - zastrzegła się rodzicielka.
-Mamo, już wszytko dobrze. - przytuliłam się do niej.
-Idź spac dziecko. - powiedziała, a ja poszłam na górę z kanapką w ręce.
Nastawiłam budzik i tak jak stałam położyłam się spać. Te trzy godziny zleciały mi na prawdę szybko. Gdy zwlekłam się z łóżka, poszłam się odświeżyć i już po 20 minutach byłam w kuchni.
-Wyspałaś się? - spytała mama.
-Nigdy nie byłam tak zmęczona. Nawet, gdy mam teraz Leah lepiej się wysypiam, bo ona spokojnie śpi całą noc. Teraz dopiero zdarzyło się coś takiego.
-To jest właśnie bycie matką. - powiedziała moja mama.
-Wiem i uwierz mi, że zrozumiałam to.
Mama dała mi talerz zupy pod nos i kazała zjeść. Sama zaczęła szykować wszystko Louisowi. Dała jeszcze drugie danie, talerze, sztućce.
-Jejku, jakie to ciężkie. - powiedziałam, gdy dźwignęłam reklamówkę, którą dała mi mama.
Pojechałam do szpitala w dużo lepszym humorze. Gdy weszłam do sali, gdzie leżała moja córka bardzo się zdziwiłam. Była 3:38 a ona była na rękach Lou.
-Miałaś spać. - powiedział.
-Daj mi ją, przywiozłam Ci obiad, a po za tym Ty też musisz odpocząć. - uśmiechnęłam się. Postawiłam siatkę na stoliku, który był w salce, a potem wzięłam Leah na ręce.
-Obudziła się i nie chciała zasnąć. - powiedział na usprawiedliwienie mąż.
-Zaraz ją uśpię. - pocałowałam małą w główkę.
Zaczęłam ją kołysać, aż w końcu jej oczka się zamknęły i odpłynęły w krainę snów.
-Dałbym sobie radę, na prawdę. - powiedział Louis.
-Widzę, że głodny byłeś, nawet nie miałeś okazji wyjść coś zjeść. A po za tym na prawdę się wyspałam. Teraz Twoja kolej. - szepnęłam do niego.
Usiadł przy łóżeczku Leah i oparł o nie głowę. Nie musiałam długo czekać aż zaśnie. Słodko razem wyglądali. Jestem prawdziwą szczęściarą, że posiadam takiego wspaniałego męża i równie wspaniałą córkę.
-----------------
Tak jak obiecałam, było 5 komentarzy jest nowy rozdział. Teraz, aby był kolejny, musicie zrobić dokładnie to samo!


kissonme


xx

10 komentarzy:

  1. fajny jak zwykle co tu mówić/pisać ;) nic dodac nic ująć to tyle

    OdpowiedzUsuń
  2. super blog , super rozdział , super opowiadanie .. ; )

    OdpowiedzUsuń
  3. Niezły rozdział. :D
    Nie ma to jak troskliwa rodzina.
    Czekam na następny.
    Buziaki. :*

    OdpowiedzUsuń
  4. super , że się tak skończyło :D / Dżesx3

    OdpowiedzUsuń