czwartek, 31 maja 2012

ROZDZIAŁ 28


-Mamo to my idziemy. - powiedziałam do rodzicielki.
-Dobrze. - krzyknęła. - Tylko pamiętaj nie za późno. Leah musi chodzić spać o normalnej porze.
-Wiem, wiem.
Był już marzec, pogoda jak na ten miesiąc była bardzo ładna. Wychodzę do ludzi, tylko dlatego żeby się nie załamać. Tak bardzo tęsknie za Louisem, ale jeżeli on nie chce mieć z nami nic wspólnego to trudno .. Nasze małżeństwo trwało jakieś 4 miesiące. Teraz było by 7 ...
Dojechałam z Leah na miejsce. Wzięłam fotelik i ruszyłyśmy do hali. Mm.. Tak dawno tu nie byłam. Pamiętam jak zaczynałam w wieku 9 lat. Przez drugie tyle trenowałam 4 razy w tygodniu. Moje początki były kiepskie, ale z czasem nauczyłam się wszystkiego. Teraz miałam ponad rok przerwy przez ciążę. Chciałabym tu wrócić. Zastanawiam się czy trener mnie przyjmie.
-Dzień dobry. - weszłam do sali. Wszystkie dziewczyny stanęły jak wryte. Kilka twarzy nie było mi znane, ale były tam dwie moje przyjaciółki Weronika i Julia .
-Witaj! - uśmiechnął się trener i mnie przytulił. - Wróciłaś na stare śmieci? - spytał. Nie wiem czy cieszył się z tego, że nie ułożyłam sobie życia w Londynie, ale nie zastanawiałam się dłużej nad tym.
-No tak. - uśmiechnęłam się.
-Dziewczyny róbcie rozgrzewkę! - krzyknął trener.
Podeszły jednak do mnie moje przyjaciółki. Oczywiście kontaktowałyśmy się jak byłam w Londynie, ale to nie było jak kiedyś.
-Ona jest śliczna. - powiedziała Julia, a Weronika jej przytaknęła.
-Wiem. - zaśmiałam się.
-To Twoje dziecko? - trener zrobił wielkie oczy.
-No a kogo niby innego? Nie widzi Pan podobieństwa? - spytałam.
-No może lekkie jest, ale chyba bardziej do tatusia jest podobna. - popatrzył na Leah.
-Niestety .. - mruknęłam. -A co u was? - zwróciłam się do dziewczyn. - Może wpadniecie do mnie po treningu?
-Chętnie. - przytaknęły.
-Poczekamy na Was. A teraz wracajcie na rozgrzewkę, bo wam potem trener głowy urwie. - popatrzyłyśmy się na niego i wybuchłyśmy śmiechem.
Przyjaciółki poszły, a ja w końcu zapytałam czy mogłabym wrócić na treningi.
-Jasne. Ale jak to sobie wyobrażasz? - spytał.
-Przychodziłabym raz w tygodniu. Chciałabym grac jeszcze w piłkę nożną. A chcę trenować, bo strasznie mi tego brakuje. W końcu to całe moje życie. - powiedziałam szczerze. -Potem dojdą jeszcze studia, ale to od nowego roku.
-Czyli na prawdę już zostajesz na zawsze? - popatrzył na mnie.
-Niestety tak. Widocznie Londyn nie jest dla mnie. - posmutniałam.
-A co z Twoją córką? Jak ona ma na imię?
-Leah. Cóż wychowam ją sama. Wrócę jeszcze do Londynu pewnie tylko po nasze rzeczy i podpisać papiery rozwodowe.
-Wyszłaś za mąż?!
-Tak. Ale to był mój błąd. Z resztą nie ważne. Tutaj zaczniemy nowe życie. - spojrzałam na córkę i wzięłam ją na ręce.
-Widzimy się jutro na treningu. Nie spóźnij się. - powiedział trener i poszedł do dziewczyn. My usiadłyśmy na ławce i patrzyłyśmy jak one trenują. Leah chyba się to spodobało, bo wcale nie była marudna. Może ona też kiedyś będzie taka jak ja?
***
Dojechałyśmy z dziewczynami do domu. Śmiałyśmy się i znowu było jak za starych dobrych czasów. Weszłyśmy do domu. Śmiałyśmy się wszystkie, nawet Leah to robiła.
-Już jestem! - krzyknęłam z przedpokoju. - Przyprowadziłam dziewczyny! - powiedziałam z entuzjazmem, wchodząc do kuchni. Zamarłam. Przy stole siedział Louis.
-Co Ty tu robisz? - spytałam zaskoczona.
-Przyjechałem porozmawiać i zobaczyć córkę.
-Teraz Ci się o niej przypomniało? Gdzie byłeś przez ostatnie miesiące?! Ja się pytam no gdzie?! - krzyknęłam.
-Uspokój się. - powiedział.
-Nie przerywaj mi! Taki dobry tatuś się teraz zjawił. Od siedmiu boleści. Mam Cię gdzieś i tyle Ci powiem. Chcę rozwodu. - wypaliłam.
-Możemy porozmawiać bez świadków? - spytał.
-Ja nie mam nic do ukrycia. - usiadłam przy stole.
-Emilka idź. My zajmiemy się małą. - powiedziała Wera.
-Ona ma rację. Idźcie do pokoju. - powiedziała mama.
Wstałam i kiwnęłam głową na znak, że się zgadzam. Poszliśmy do mojej sypialni. Usiadłam na parapecie, on na łóżku.
-Na prawdę tego chcesz? - spytał łagodnie.
-Czego?
-No rozwodu.
-Nie wiem. Chyba tak. Nasze małżeństwo to tylko jakiś świstek i zdjęcia. Ile my biliśmy tym małżeństwem? 4 miesiące? Nawet nie. Bo po dwóch dniach od ślubu wyjechałeś. Wróciłeś potem jak urodziła się Leah. Po tygodniu znowu wyjechałeś. Więc proszę Cię. Tak na prawdę my nigdy nie byliśmy małżeństwem.
-Ems, wiem, ja to zawaliłem, ale może jednak to się da wszystko naprawić. Jeżdżę w te trasy, bo chcę utrzymać naszą rodzinę.
-Proszę Cię my nigdy nie byliśmy prawdziwą rodziną.
-Emilly nie mów tak. Ja was kocham.
-Jakbyś nas kochał nigdy byś nie pozwolił na to, abym wyjechała z Leah.
-Nie było mnie wtedy w domu. - powiedział.
-Właśnie. Ciebie nigdy nie ma. I to jest ten problem. - wstałam z parapetu. - Rozwód to najlepsze rozwiązanie. Nic od Ciebie nie chcę. Będziesz mógł zrzec się praw do Leah. I tyle. Nigdy nas nie zobaczysz i kariera Ci się przez to nie zniszczy.
-Przecież każdy wie, że ona jest moją córką, a po za tym ją kocham. Ciebie też. Dlaczego Ty nie potrafisz tego zrozumieć?! - podniósł głos.
-Kiedy mogę przylecieć do Londynu podpisać papiery rozwodowe? - spytałam oschle.
-Nie dam Ci rozwodu. - powiedział stanowczo. - Kocham Cię. Chcę być przy Tobie, codziennie się budzić u Twojego boku.
-Tak na prawdę zrozumiałeś to dopiero teraz, gdy wyjechałyśmy.. Ja już tak nie chcę. Mam tu swoje życie i nie wrócę już nigdy do Londynu.
-Widzę, że Ci nie przemówię do rozsądku. - wstał z łóżka i podszedł do mnie. - Ale pamiętaj, ja Cię zawsze będę kochał. Proszę. - wyszeptał i włożył mi do ręki moją obrączkę. - Ja swoją mam i będę nosił ją zawsze, nawet gdy się rozstaniemy. - powiedział, a po jego policzku spadła pojedyncza łza.
-Wcześniej o tym nie myślałeś. - powiedziałam i czułam, że sama się zaraz rozpłaczę.
Obrócił się i zszedł na dół. Ja położyłam się na łóżku i zaczęłam płakać. Kochałam go i to mocno, ale nie chcę znowu czekać na niego miesiącami. Łudzić się, że wreszcie wróci. Może jestem egoistką, ale cóż. Oby moja córka w przyszłości mi to wybaczyła ...

2 komentarze: