poniedziałek, 18 marca 2013

ROZDZIAŁ 69


-Skarbie powinnaś odpocząć. – powiedziała teściowa.
-Mamo, dam radę. – uśmiechnęłam się i nadal trzymałam męża za rękę.
-To już siódmy miesiąc.
-Wiem, ale przecież to nic takiego. – uśmiechnęłam się.
-Ginekolog powiedział, że teraz powinnaś się oszczędzać. Za tydzień i tak będziesz rodzić. – „pocieszyła” mnie.
-Tak mamo, ale to jeszcze tydzień, nie sądzę, abym urodziła wcześniej. Z resztą nic nie robię, siedzę po prostu. Zaraz i tak uciekam do domu, muszę pomóc mamię przy Leah i Matthew. – uśmiechnęłam się i wstałam.
-Ja tu jeszcze posiedzę. – Jay uprzedziła mnie, przed zadaniem pytania.
-Dobrze. Czekaj mam nagrane na iPad’dzie bicia serduszka maluchów. Włożę Louisowi  do uszu, niech posłucha. – zaczęłam grzebać w torebce.
Ustawiłam odpowiednio wszystko i założyłam słuchawki mężowi. Cały czas leżał bezwładnie  nie ruszał ani ręką, ani nogą. Brakowało mi go, ale cały czas miałam nadzieję, że się obudzi.
-Mamo, jak coś to dzwoń. – posłałam jej i Louisowi buziaka i powoli wyszłam z sali. Jednak chodzenie nie było proste.
Przed szpitalem chciałam złapać taksówkę, gdy nagle ktoś mnie zaczepił.
-Już wychodzisz?
Spojrzałam do góry, to był Harold.
-Tak, muszę się trochę zająć dziećmi. – uśmiechnęłam się.
-Czym wracasz?
-Mam zamiar złapać taksówkę. – poprawiłam torbę na moim ramieniu.
-No co Ty, chodź odwiozę Cię, przy okazji zobaczę chrześniaka i małą podobiznę Lou. – zaśmiał się.
-Nie chcę Cię wykorzystywać. Po próbach przyjechałeś do szpitala, więc idź odwiedź Louisa, ja pojadę taksówką.
-Mowy nie ma, Twój maż, a mój przyjaciel urwałby mi głowę. Chodź, nie marudź. – złapał mnie za rękę i zaprowadził do swojego Range Rowera. Dobrze, że był duży, bo z moim brzuchem ciężko było m się zmieścić gdziekolwiek.
-Jak maluchy? – spojrzał na mnie.
-Strasznie kopią dziś. – odpowiedziałam.
-Może urodzisz? – spojrzał na mnie.
-Mam nadzieję, że nie. – odpowiedziałam.
-Znasz płeć?
-Nie. Chcę, aby to znowu była niespodzianka. – uśmiechnęłam się.
Tak się rozgadaliśmy, że nawet nie wiem, kiedy znaleźliśmy się w domu.
-Wujek Harry! – krzyknęła Leah i podbiegła poprzytulać się do Loczka.
-Matt śpi? – spytałam moją mamę.
-Dopiero co zasnął. Lottie go uśpiła. Bliźniaczki są na górze, odrabiają lekcje. Miały problem z angielskim, prosiły żebyś do nich zajrzała jak wrócisz.
-Jasne, już idę. – wzięłam z lodówki butelkę wody i weszłam po schodach do pokoju tymczasowego dziewczynek.
-Co tam macie? – spytałam i objęłam je ramieniem, patrząc na ich zadania domowe.
-Chciałyśmy, abyś sprawdziła nam zadanie na angielski. Nie wiemy czy dobrze. – powiedziała Pheobe.
-Okej, dajcie mi kartki. – uśmiechnęłam się i usiadłam na kanapie, aby było mi wygodnie.
Naniosłam kilka drobnych błędów i moim zdaniem było okej.
-Idę na dół coś zjeść, jak coś to krzyczcie. – uśmiechnęłam się i wyszłam z pokoju.
-Jesteś głodna? – spytała moja mama.
-Tak, daj mi cokolwiek. - powiedziałam.
Nagle usłyszałam płacz Matta, musiałam iść znowu na górę do jego pokoju, bo pewnie chciał jeść.
-Usiądź, ja pójdę. – zaoferował się Hazza.
-Nie, spokojnie, dawno go nie widziałam. – odpowiedziałam i poszłam w stronę pokoju dziecka.
-Wstałeś Aniołku? – nachyliłam się do Matthew i wzięłam go delikatnie na ręce. – Pójdziemy na dół i mama Ci zrobi obiadek. – pocałowałam go w nosek.
-Kto to wstał? – moja mama zaczęła się śmiać do wnuka.
-Harry potrzymaj go, zrobię mu obiadek. – powiedziałam.
-Jasne. – uśmiechnął się Loczek i bez protestów zajął chrześniakiem.
-Już podgrzałam, zaraz go nakarmię. – wyprzedziła mnie mama.
-Okej, a ja też zjem. – odparłam.
Harry posadził mojego synka w specjalnym krzesełku i sam zaczął go karmić. W przyszłości byłby wspaniałym ojcem.
Zadzwonił dzwonek do drzwi, moja mama poszła otworzyć razem z Leah.
-Ciocia Danielle! – słyszałam już radość córki w kuchni.
-Cześć. – uśmiechnęła się Dan, gdy uwolniła się od małej. Pocałowała mnie w policzek i jaki zwykle dotknęła mojego brzucha.
-Muszę wam coś oznajmić. – usiadła przy stole. Razem z Harrym rozbiliśmy wielkie oczy, nie wiedząc o co chodzi. Nawet Matthew się zaciekawił.
-Jestem w ósmym tygodniu ciąży! – uśmiechnęła się.
-Coooooooooooooo? – wydarłam się i od razu podeszłam ją mocno przytulić.
-Nie mogłam się powstrzymać, musiałam wam powiedzieć. – zaśmiała się. – Liam chciał to oznajmić wspólnie, ale no ja mam za długi język.
-To cudownie! – usiadłam z powrotem na swoje miejsce i zaczęłam jeść.
Znowu coś przerwało mi posiłek. Tym razem był to telefon.
-Chyba nie będzie dane mi zjeść. – wstałam i wygrzebałam z torby komórkę. – Tak, Jay?
-Louis się wybudził. – powiedziała cała zapłakana.
-Zaraz tam będę. – rozłączyłam się i pobiegłam do przedpokoju po kluczyki od samochodu i dokumenty.
-Co się stało? – spytał Harry.
-Louis się wybudził. – powiedziałam i trzasnęłam drzwiami. Otworzyłam mojego czerwonego Range Rowera i z piskiem opon ruszyłam z podjazdu. Może to nie było zbyt rozsądne, że prowadzę w stanie błogosławionym samochód, ale nie miałam innego wyjścia. Z resztą widziałam w lusterku, że Harry z Dan jadą za mną.
Przed szpitalem wzięłam kilka głębszych wdechów, zanim weszłam Hazza z Danielle zdążyli mnie dogonić.
-Mogłaś się zabić! – krzyknął na mnie Harry.
-Wiem, przepraszam. – odparłam  i weszła do środka. Nadzwyczajnie szybko biegłam, co odkąd zaokrąglił mi się brzuch, szło mi ciężko.
Wleciałam do sali, Louis miał otwarte oczy, a Jay już przy nim siedziała.
-Co powiedzieli lekarza? – mówiłam zdyszana.
-Że wszystko jest dobrze, bez komplikacji, jutro zrobią mu jeszcze badania, trochę język mu się plączę, ale pamięta mnie. Ciebie też, Leah i wszystko. – widziałam, że teściowa płakała, ale to ze szczęścia.
-Skarbie. – podeszłam do męża i pogłaskałam go po twarzy.
-Ems. – wyszeptał.
-Myślałam, że nigdy się nie obudzisz. – otarłam łzę z mojego policzka.
-Ty, jesteś w ciąży? – spytał i delikatnie dotknął mojego brzucha.
-Tak, wtedy, gdy miałeś wypadek miałam Ci powiedzieć. To bliźniaki. Początek siódmego miesiąca. Przegapiłeś tylko cztery miesiące życia maluchów. – zaśmiałam się.
-A Matt, Leah? – spytał.
-W szafce masz pełno rysunków od naszej księżniczki, przychodziła tutaj ze mną, wczoraj też była. Mattowi pokazywałam Twoje zdjęcia, nie mogłam z nim tu wejść. I tak już wybłagałam, aby Leah tu przemycić.
Położyłam głowę na jego ramieniu, do sali wszedł jeszcze Harry oraz Danielle. Po chwili wszedł także lekarz, który kazał kończyć wizytę, bo Lou musiał odpocząć.
Wstałam z jego łóżka i poczułam, że mam morko między nogami. Na podłodze była wielka plama.
-Pani rodzi. – odparł doktor.
-Naprawdę? Co Pan nie powie? – odparłam panicznie.
-Niech Pan idzie po wózek. – zwrócił się do Harrego.
Louis się przeraził, chciał jechać z nami, ale nie mógł. Harry obiecał, że wszystkiego dopilnuje.
Na odział ginekologiczny zostałam przyjęta bardzo szybko, ponieważ miały na świat przyjść bliźniaki jednojajowe, a to dopiero początek siódmego miesiąca, chociaż mój ginekolog uprzedzał mnie, że tak zazwyczaj się rodzą.
Miła Pani ginekolog – Hana zrobiła mi USG, aby sprawdzić położenie dzieci.
-Możesz rodzić siłami natury, chyba, że wolisz cesarskie cięcie. – odparła.
-Siłami. – powiedziałam i syknęłam z bólu.
Zawieźli mnie na miłą salę, Danielle i Harry byli cały czas ze mną.
Po około dziesięciu godzinach porodu na świat przyszli dwaj chłopcy. Byłam taka szczęśliwa. Mimo że byli wcześniakami, to silne chłopaki.
-Jest druga  nad ranem, dzwonić do domu? – spytała Danielle.
-Tak, bo moja mama pewnie nie śpi z nerwów. – odpowiedziałam.
Dzieci musiały leżeć w inkubatorach. Ja dostałam krew, bo jednak podczas tego porodu dużo jej straciłam, ale nie czułam się źle.
-Idę do Lou. – powiedział Harry.
-Już wiesz jak dasz im na imię? – spytała Dan.
-Tak. Na cześć cioci i wujka Harry i Daniel. – uśmiechnęłam się. – Byliście na tym porodzie, wspieraliście mnie. – złapałam ją za rękę.
-Śpij, jesteś zmęczona. – pogłaskała mnie po policzku.
-Ty też lepiej jedź do domu, zadzwoń po Liama, powinnaś odpoczywać.
-Li jest na korytarzu, zaraz pójdę, ale poczekam aż zaśniesz, przyjadę rano. – odparła przyjaciółka. Nie wiem kiedy zasnęłam, ale jednak byłam trochę tym zmęczona. Dziś po raz trzeci zostałam mamą. Dokładnie dziewiątego września.
-Dzień dobry. – powiedziałam do pielęgniarki, która podłączała mi kroplówkę.
-Witam. – uśmiechnęła się. – Podajemy Pani płyny, dla wzmocnienia.
-Mogę zobaczyć moje dzieci? – spytałam.
-Jak skończy Pani tę kroplówkę to zawiozę tam Panią. – odpowiedziała i wyszła.
Przeciągnęłam się i długo nie byłam sama, bo weszła Jay z moją mamą.
-Z kim są dzieci? – spytałam od razu.
-Niall z Zaynem z nimi zostali. – odpowiedziała Jay.
Uspokoiłam się, bo oni również mieli podejście do nich.
-Widziałyśmy już maluchy. To mieszanki, trochę Ciebie, trochę Lou. – zaśmiała się moja mama.
-Jak skończy mi się ta kroplówka, to będę mogła dopiero ich zobaczyć. – posmutniałam.
Z mamami gadałam dwie godziny, potem przyszła Danielle, Kim oraz Harry i Liam.
Pielęgniarka zaprowadziła nas wszystkich do dzieci, ale tylko ja mogłam do nich wejść. Poprosiłam pielęgniarkę o dwie kartki i długopis. Na jednej napisałam Harry, a na drugiej Daniel.
Hazza był zdziwiony, a Dan zaczęła się śmiać. Ja również.
Chłopcy byli tacy drobni. Pielęgniarka dała mi butelkę i mogłam nakarmić najpierw jednego, a potem drugiego. Byli zdrowi, a to było najważniejsze.
Musiałam jeszcze zobaczyć do Louisa, również wszyscy do niego poszliśmy.
-Jak się czujesz? – spytał od razu.
-W porządku. Mamy dwóch synów. – uśmiechnęłam się.
-Wiem, jak my ich nazwiemy? – zaśmiał się.
-Jeżeli nie masz nic przeciwko to Harry i Daniel. – popatrzyłam w jego niebieskie oczy.
-Cudownie. – złapał moją rękę. – Kiedy będę mógł ich zobaczyć?
-Rozmawiałam z Twoim lekarzem. Powiedział, że dopiero jutro.
-Jakoś wytrzymam. – posłał mi buziaka, a ja się zaśmiałam.
Miałam rację, że zawsze trzeba wierzyć. Te cztery miesiące były katorgą, ale teraz wszystko znowu wychodzi na prostą. 

11 komentarzy:

  1. boskie, mówiłam już, że to kocham i ciebie też, jak nie, to mówie / natalia

    OdpowiedzUsuń
  2. zajefajny jak zawsze:* kiwi xx

    OdpowiedzUsuń
  3. Już dwa razy próbowałam wysłać komentarz z telefonu, ale cały czas się coś psuło. Grrrr... -.-

    Łamiesz mi serce, żeby potem je posklejać. :P
    Rozdział oczywiście cudowny.
    To co się tu działo - amazing. *__*
    Ostatnio kiedy czytałam, znalazłam kilka błędów, dlatego, jakbyś mogła, przeczytaj jeszcze raz uważnie rozdział i popraw je. Nie robię tego, żeby być wredną, ale po prostu ten rozdział jest za dobry, żeby coś go psuło.
    Jak zwykle czekam na kolejny rozdział.

    Buziaki. :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie denerwuj się :D
      cieszę się, że Ci się podoba, co do błędów, przepraszam, jak będę miała czas, zrobię to, nie teraz, mam ciężkie dni, wiecznie jestem zmęczona :(

      xx

      Usuń
  4. Wspaniały rozdział, cudownie, że Lou się obudził. Masz wielki talent do pisania i nie marnuj go tylko pisz dalej i więcej.
    Ps, Zapraszam do mnie http://lmand1d.blogspot.com/
    To jest jedno z trzech opowiadań o 1D mam nadzieje ze zajrzysz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zajrzę, na pewno.
      cieszę się, że Ci się podoba :D

      xx

      Usuń