sobota, 9 marca 2013

ROZDZIAŁ 67


Kilka dni spędziliśmy u rodziny Lou. Ta sytuacja dla nas wszystkich się odbiła, ale również zbliżyła nas do siebie.
-Skarbie? - z zamyśleń wyrwał mnie głos mojego męża.
-Słucham? - odwróciłam się do niego.
-Wiesz co? Przemyślałem to wszystko. - usiadł obok mnie na łóżku.
-Ale co? - zdziwiłam się.
-No uważam, że miałaś rację. Chcę mieć jeszcze dzieci. - odparł.
-Myślałam, że to temat zamknięty, że będziemy czteroosobową rodziną. - popatrzyłam w jego niebieskie oczy.
-Źle na to zareagowałem. Kocham Ciebie i nasze dzieci. Jest w nas tyle miłości, że powinniśmy przelać ją na inne pociechy.
-Mówisz poważnie? - pierwszy raz od kilku dni szczerze się do niego uśmiechnęłam.
-Jak najbardziej. - poruszył śmiesznie brwiami. - Dzieciaki śpią, jesteśmy już we własnym domu, więc spokojnie możemy postarać się o nowego członka rodziny.
-No to na co jeszcze czekamy? - zaśmiałam się, a Louis przyciągnął mnie do siebie i złożył soczysty pocałunek na moich ustach..
***
Obudziłam się nad ranem, bo usłyszałam płacz małego. Wstałam, przewinęłam go, zrobiłam mleko i położyłam w naszym łóżku. Mały patrzył na mnie swoimi zielonymi oczami. W tym momencie zdałam sobie sprawę, że przecież powinniśmy ustalić datę chrzcin. On ma już dwa miesiące, myślę, że maj byłby odpowiednim terminem. Ale pytanie kto zostanie rodzicami chrzestnymi?
-Uważaj. - szepnęłam do Louisa, gdy przewrócił się na drugi bok i chciał chyba mnie przytulić, ale po środku leżał Matt.
-Hmm? - spytał zaspany i otworzył oczy. - Która godzina?
-Piąta. - odpowiedziałam.
-Niedługo muszę wstawać. Mam próby.
-Wiem. - odparłam. Śpij skarbie. - powiedziałam do małego.
-Masz rację, powinienem jeszcze spać, bo będę niewyspany. - Louis przykrył się bardziej kołdrą.
-Mówiłam do Matthew. - zaśmiałam się.
-Dobra, dobra, ja wiem swoje. - przytulił lekko naszego synka, a ten wtulił się w jego rękę. Momentalnie zasnął, a ja uwieczniłam ten widok na zdjęciu.
Mam cudowną rodzinę i było by cudownie, gdyby się powiększyła.

3 miesiące później

Dziś miałam wizytę u ginekologa. Louis chciał iść ze mną, ale musiał jechać na próby. Teściowa obiecała, że zostanie z dziećmi.
-W lodówce masz drugie śniadanie dla Leah, żeby zrobić mleko dla Matta wystarczy po prostu zalać butelkę gorącą wodą i dodać siedem łyżek mleka w proszku. A i o 12 powinien iść spać, Leah też mogłaby się zdrzemnąć, miałabyś wtedy chwilę spokoju. - tłumaczyłam wszystko Jay.
-Kochanie wychowałam piątkę dzieci, w sumie wychowuję do tej pory. - uśmiechnęła się.
-Wiem, przepraszam, ale pierwszy raz zostawiam dzieci same od tego 'wypadku'. - powiedziałam.
-Rozumiem. - uśmiechnęła się.
-Dobra to lecę, a i ma wpaść Kim.
-Po co? - zdziwiła się Jay.
-Teraz odkąd został chrzestną Matta wraz z Harrym przychodzi do nas dwa razy w tygodniu minimum  - zaśmiałam się. - Hazza też bardzo dobrze sprawdza się w roli ojca chrzestnego.
-Dobrze leć już, bo się spóźnisz. - ponagliła mnie teściowa.
-Okej, na razie. - pocałowałam Leah i Matthew.
***
Nie mogłam nie zadzwonić do Louisa. Od razu po wizycie wykręciłam do niego numer, żeby powiedzieć mu, ze po raz trzeci zostanie Tatą. Byłam w ciąży, do tego to była ciąża bliźniacza.
Maż nie odbierał telefonu, postanowiłam wrócić szybko do domu i powiedzieć o wszystkim teściowej.
-Doprawdy?! Tak się cieszę! - krzyknęła teściowa i mocno mnie uściskała.
Było już po 16, a Louis powinien być godzinę temu.
-Pewnie korki, albo coś mu wypadło. - uspokoiła mnie Jay.
-Masz rację mamo. - powiedziałam.
-O chyba idzie. - powiedziała mama, gdy usłyszała otwierające się drzwi, lecz do kuchni nie wszedł Lou, lecz Harry. Ponadto był strasznie przybity.
-Co jest? Znowu zawód miłośny? - poklepałam go po ramieniu, gdy usiadł przy stole.
-Ems... - popatrzył na mnie.
-Muszę Ci coś powiedzieć. - popatrzył na mnie.
-Ale poczekaj, ja pierwsza. Jestem w ciąży. To bliźniaki. - krzyknęłam uradowana.
-Gratuluję, ale ja mam złe wieści.. - widziałam, że w jego oczach zbierają się łzy.
-Co jest? - przeraziłam się.
-Louis miał wypadek. Leży w szpitalu, lekarze się nim zajmują. Jego stan jest ciężki - odpowiedział.
-Jezus. - szepnęłam. - Jedziemy. Mamo zostań z dziećmi. - nakazałam, a sama wstałam i zaczęłam się ubierać. Widziałam, że Jay cierpi, ale ja nie mogłam zostać tu bezczynnie.
***
Siedziałam w szpitalu, Liam, Zayn, Niall również tam byli. Harry mnie pocieszał, chociaż sam był w kiepskim stanie.
-Stan jest stabilny, ale na razie jest w śpiączce. - powiedział lekarz.
-Kiedy się wybudzi? - spytałam.
-Nie wiem. Może jutro, za tydzień, być może za kilka lat. - doktor nie owijał w bawełnę.
-Okej. - osunęłam się na ziemię, a Harry starał się mnie przytrzymać.
Mieliśmy wychowywać razem dzieci, a wszystko nagle zburzyło się jak domek z kart.

7 komentarzy:

  1. Przepiękny, czekam na następny :* / natalia

    OdpowiedzUsuń
  2. OMG!!!
    Bliźniaki. *__* Ale czad. :D
    Louis. ;__;
    Tylko mi go nie zabijaj, bo złamiesz mi serce.
    Oczywiście czekam na kolejny.

    Buziaki. :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. przykro mi, ale mam już historię ułożoną :)

      xx

      Usuń
  3. świetny jest :3
    z niecierpiwością czekam na następny C:

    OdpowiedzUsuń